środa, 18 lutego 2015

Chapter XII



          - Nie podoba mi się! Następna!
          Leanne ze znudzonym wyrazem twarzy rozsiadła się wygodnie na obitej skórą sofie. Nawet bawiła ją ta cała sytuacja. Postanowiła, że będzie przeciągać to wszystko tak długo, jak to tylko będzie możliwe. I choć niektóre sukienki były naprawdę godne uwagi, to dziewczyna i tak kręciła nosem. Przecież bez odpowiedniej kreacji nie stanie przed ołtarzem, prawda? Chyba że Chris postanowi ubrać ją w worek po ziemniakach.
          Upiła łyk szampana, jaki dostała niedługo po wejściu do salonu i westchnęła znudzona. Miała już dość tego cyrku.
          - Możesz mi teraz powiedzieć? – zapytała Charlotte, kiedy modelki zniknęły w pomieszczeniu obok.
          - Jak na razie zamierzam to odwlekać w nieskończoność – odparła. – A przynajmniej dopóki czegoś nie wymyślę.
          Charlotte uśmiechnęła się szeroko, po czym uniosła do góry smukły kieliszek, wypełniony do połowy jasnym płynem. Pokiwała głową.
          - I tak trzymaj – skomentowała śmiejąc się.
          Po kilku następnych godzinach spędzonych na oglądaniu coraz to nowszych sukienek i kilku kolejnych kieliszkach szampana, postanowiły wrócić do domu. Wychodząc z salonu Leanne widziała wyraz ulgi na twarzy sprzedawczyni. Nic dziwnego, miała dość. Może nie lubiła niezdecydowania? A może po prostu starała się wypaść jak najlepiej?
          Leanne pomachała jej na do widzenia, patrząc na nią przepraszająco. Gdyby to od niej zależało wcale nie siedziałaby tu przez cały dzień.
          Śmiejąc się, razem z brunetką wsiadły do samochodu i ruszyły w drogę powrotną. Ta minęła zaskakująco szybko.
          - Na takie zakupy, to ja mogę z tobą jeździć – powiedziała Leanne wysiadając z samochodu.
          - Ale przecież nic nie kupiłyśmy!
          - No i tak miało być!
          Zaśmiały się i weszły po schodach, starając się utrzymać równowagę, co w wysokich szpilkach wcale nie było takie proste. Kiedy znalazły się w środku, Charlotte szybko zniknęła w salonie, a ona sama postanowiła iść prosto do swojego pokoju. Była zmęczona, a wypity szampan dawał się jej we znaki i choć było jeszcze wcześnie, czuła, że musi się przespać.
          Kiedy weszła na piętro, ruszyła wzdłuż korytarza, a odgłos jej kroków odbijał się echem od wysokich ścian. Chciała jak najszybciej znaleźć się na miejscu.
          Gdy w końcu zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła z ulgą. Nareszcie dotarła do swojego małego azylu! Jednak, kiedy się odwróciła, serce podeszło jej do gardła, a ona sama zamarła. Tuż obok toaletki stał stojak, a na nim piękna suknia ślubna. Takiej jeszcze nie widziała. Nie wiedziała, czy ma się śmiać czy może płakać.
          Sukienka była śnieżnobiała, bez ramiączek, z gorsetem zdobionym delikatną koronką, przeplataną drobnymi kryształkami, które w świetle mieniły się niczym gwiazdy na niebie. Rozkloszowany dół składał się w wielu warstw delikatnego, zwiewnego materiału. Była piękna. Godna księżniczki.
          - Ręcznie wyszywana, a te drobne kamyki, to diamenty – usłyszała za plecami znajomy głos.
          Odwróciła się i jej spojrzenie padło na blondyna, który stał oparty o ścianę i uśmiechał się do niej tajemniczo. O nie, tylko nie on. Nie teraz. Nie dziś. Cholera.
          - Co ty tu robisz? – zapytała siląc się na spokojny ton.
          - Postanowiłem sam zadbać o twoją sukienkę – oznajmił.
          Leanne zerknęła mimowolnie na cudo w rogu pokoju.
          - Mhm – mruknęła tylko.
          Nawet nie słyszała jego kroków. Dopiero po chwili poczuła jak chłopak obejmuje ją w pasie i przyciąga do siebie. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec i wcale się nie myliła.
          - Mam nadzieję, że ci się podoba – szepnął jej do ucha.
          - Jest wspaniała – przyznała szczerze.
          - Założę się, że dzisiaj nic nie wybrałaś.
          Na dźwięk tych słów odwróciła się do niego przodem i popatrzyła na niego. Jego usta już się nie śmiały, natomiast w oczach dostrzegła złowrogi błysk. Przestraszona, chciała się cofnąć, ale nie pozwolił jej na to.
          - Wiedziałem – warknął. – Posłuchaj, nie wiem co ty kombinujesz, ale to ci się nie uda, moja droga. Dopilnuję, żeby wszystko było tak, jak powinno. Nie pozwolę ci tego zepsuć.
          Obrzucił ją jeszcze lodowatym spojrzeniem, a potem po prostu wyszedł jak gdyby nigdy nic. Zostawił ją samą z mętlikiem w głowie. Bała się, a jednocześnie cieszyła, że chociaż raz, kiedy byli sam na sam, nie próbował się do niej dobrać.
          Zamknęła drzwi na klucz, a pod powiekami zebrały jej się gorące łzy. Była taka bezradna, bezsilna wobec tego, co się dzieje. Usiadła na łóżku i pozwoliła kilku kropelkom spłynąć po policzkach. Nie miała pojęcia, czego jeszcze może się po nim spodziewać. On był zdolny do wszystkiego. Nieobliczalny.
          Jedyne, czego w tamtej chwili była pewna to to, że za nic w świecie nie dopuści do tego cholernego ślubu. Choćby miała zginąć, to nie da się. Nie podda się tak łatwo. Będzie walczyć do samego końca.
          Kolejna łza popłynęła po jej policzku. Miała już wszystkiego serdecznie dość. Po chwili do jej uszu dobiegło ciche pukanie. Szybko odwróciła się w tamtym kierunku. Za oknem stała dobrze jej znana sylwetka. Ucieszyła się, a serce zabiło jej mocniej. Jak na skrzydłach podbiegła do drzwi balkonowych i otworzyła je szeroko, wpuszczając bruneta do środka.
          - Hej skarbie – powiedział do niej radośnie, kiedy ta rzuciła mu się na szyję.
          - Złamiesz sobie kiedyś kark – westchnęła puszczając go i zamykając przeszklone drzwi.
          - Ja też się za tobą stęskniłem.
          Zaśmiał się, po czym podszedł do niej, objął ją w pasie i przyciągnął do siebie tak stanowczo, że niemal straciła równowagę.
          Westchnęła. Cieszyła się, że w końcu ma go przy sobie. Że może się do niego przytulić. Że wreszcie może się uspokoić i poczuć bezpiecznie. To właśnie tak powinno być, a nie tak jak sobie to wymyślił Chris.
          - Płakałaś – stwierdził cicho.
          Zerknęła na niego i ledwo zauważalnie kiwnęła głową.
          - Dlaczego? – zapytał zmartwiony patrząc na ślady łez na jej policzkach.
          Machnięciem ręki wskazała sukienkę w rogu pokoju.
          - Chris nie daje za wygraną – szepnęła. – Cały czas jest krok przede mną. Zaczynam powoli wątpić w to, że to się wszystko uda.
          Matt pogłaskał wilgotne policzki dziewczyny.
          - Musisz robić tak, jak ci mówiłem – powiedział do niej cicho. – Na razie musisz to wszystko jakoś przeciągnąć. A ja się zajmę resztą. Zajmę się tym raz na zawsze.
          Serce zabiło jej szybciej. Nie chciała, żeby stało mu się coś złego. Nie wybaczyłaby tego sobie i choć znała go krótko, nie wyobrażała sobie życia bez niego. To takie szalone…
          Pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek. Po całym dniu oboje zdążyli się za sobą stęsknić. I to bardzo. Kiedy z radością odwzajemniła jego pocałunek, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
          - Obiecuję ci, że zrobię z tym wszystkim porządek – szepnął patrząc na nią z góry, a następnie rozsunął suwak jej sukienki.
          Mruknęła z zadowoleniem, kiedy błądził dłońmi po jej ciele, jednocześnie obsypując ją pocałunkami.
          - No już – jęknęła patrząc na niego spod przymrużonych powiek. – Czekałam na ciebie cały dzień!
          Brunet uśmiechnął się szeroko, pocałował ją i dał jej to, na co czekała.


                    ***


          - Jak to: nie udało wam się?! – warknął Chris w stronę Jeffrey’a. – Żartujesz sobie ze mnie, prawda?!
          Mężczyzna pokręcił głową, a Chris ze złości kopnął najbliżej stojący fotel, jednak to nie pomogło mu rozładować złości, jaka w nim siedziała. Był wściekły. Nic nie poszło tak, jak sobie to zaplanował.
          - Z tego co wiem, wypadło mu jeszcze jedno spotkanie. Mike dostał tylko instrukcje, zamontował bombę w samochodzie i to tyle – tłumaczył Jeff. – Z tego, co mi wiadomo Wilde dowiedział się o spotkaniu tuż przed wyjściem do domu.
          - A ty powinieneś wiedzieć to już wczoraj z samego rana – burknął blondyn. – Za to ci płacę i tego od ciebie wymagam. Jeśli się nie poprawisz, to nie wróżę ci długiej pracy u mnie i w ogóle nigdzie, bo przysięgam, że jeśli nie zrobisz porządku z Wild’em, to osobiście podłożę bombę pod twój samochód, Jeff. Zastanów się, czy na pewno tego chcesz.
          Mężczyzna obrzucił blondyna chłodnym spojrzeniem, ale nic więcej na ten temat już nie powiedział.
          - Zobaczę, co da się zrobić – burknął tylko.
          Chris pokręcił głową, po czym zaśmiał się na głos.
          - Nie Jeff, ty masz zrobić wszystko, co w twojej mocy, żeby było dobrze.
          Mężczyzna westchnął. Lubił dla niego pracować, jednak czasem zachowanie blondyna działało mu na nerwy. Niestety, chcąc nie chcąc, był zmuszony wykonywać wszystkie jego polecenia. Głównie dlatego, że zabrnął w tym wszystkim tak daleko, że nie było już odwrotu i gdyby w akcie zemsty Chris wszystko ujawnił, to Jeff nigdy nie wyszedłby z więzienia. Chris jeszcze mógł kazać go zabić. Sam nie wiedział co jest gorsze.
          - Oczywiście, panie Black.
          Chris popatrzył na niego a potem tylko machnął lekceważąco ręką. Były zły, że nie wszystko szło po jego myśli.
          - Odejdź już – powiedział patrząc w ciemne niebo za oknem. – Liczę na to, że następnym razem wszystko pójdzie tak, jak powinno.
          Jeffrey przytaknął, po czym odwrócił się na pięcie i pospiesznie wyszedł. I dobrze. Chris miał ochotę go udusić, jednak doszedł do wniosku, że byłoby mu przykro gdyby to zrobił. Może nie zabiłby go osobiście, ale to zawsze przykrość. Chyba nawet go polubił.
          Blondyn westchnął ciężko, bezwiednie wkładając dłonie w kieszenie eleganckich spodni. Daję mu ostatnią szansę – pomyślał. – A potem osobiście pozbędę się tego przybłędy.
          W końcu nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś taki jak on kręcił się koło jego narzeczonej. Ale czy musiał się z nią żenić?
          Nie, nie musiał. Jedyne czego chciał, to dobrać się do jej pieniędzy, jednak Leanne należała do pięknych kobiet, więc dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Gdyby nie była taka ładna, to już dawno by go tu nie było.
          Wszystko było na dobrej drodze. Przygotowania do ślubu szły pełną parą, pieniądze grzały miejsca na wielu kontach bankowych, a cała rodzina Leanne była przekonana, że stoją na skraju bankructwa.
          Uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał manipulować ludźmi.


                    ***


          - Tak dalej nie może być – powiedział Matt, kiedy oboje ciężko dysząc opadli na łóżko.
          Zdziwiona uniosła jedną brew.
          - Tak, czyli jak?
          Szczerze mówiąc, przestraszył ją jego poważny ton, a to, że nie patrzył na nią, spotęgowało niepokój. Obawiała się najgorszego, ale nie dała nic po sobie poznać. Przez wiele lat nauczyła się, że najlepiej przyjmować wszystko bez emocji.
          - Nie możemy się ciągle ukrywać – rzucił w końcu, a w jego głosie usłyszała nutkę rozbawienia.
          Wzięła głęboki oddech. Co za ulga.
          - Pragnę ci przypomnieć, że mam narzeczonego! – powiedziała rozbawiona, ale zaraz potem uśmiech zniknął z jej twarzy. – Na razie nie mamy innego wyjścia.
          - Jak ci minął dzień? – zapytał zmieniając temat.
          Leanne machnęła ręką w kierunku śnieżnobiałej sukienki.
          - Właśnie tak – skomentowała. – Staram się jak mogę, ale sam widzisz.
          - No widzę, widzę – mruknął cicho. – Świetny wybór.
          Dziewczyna pokręciła głową.
          - Byłam z Charlotte na zakupach, ale specjalnie nic nie wybierałam! Ale kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam TO. Powtarzałam mu już nie raz, że nie chcę tego ślubu, dlatego on robi wszystko, żeby nie udało mi się tego zepsuć.
          Znowu miała ochotę płakać. Po miłosnych uniesieniach i chwilowym zapomnieniu o świecie, wróciła rzeczywistość. Miała wrażenie, że nie ma na świecie nikogo, kto by przyszedł jej z pomocą. No, z wyjątkiem Matt’a, który czyhał na to, by zająć miejsce blondyna.
          - A tobie jak? – zapytała przerywając ciszę, jaka między nimi na chwilę zapadła.
          - Kilka spotkań, jakieś konferencje no i ktoś podłożył bombę w mojej taksówce.
          - Słucham?!
          - Miałem już wychodzić do domu, kiedy wpadło mi w plan jeszcze jedno spotkanie. Zdążyłem już zamówić taksówkę, ale poprosiłem Nathalie żeby ją odwołała. A potem samochód wybuchł.
          Leanne słuchała przerażona. Po jej kręgosłupie przebiegł lodowaty dreszcz, a w pokoju zrobiło się zimno, zupełnie jakby ktoś otworzył okno. Tak niewiele brakowało. Zła zacisnęła dłoń na kołdrze. Domyślała się, czyja to robota.
          - Uduszę tego dupka – syknęła. – To jego sprawka! Przysięgam uduszę go jak tylko go spotkam! A ty postaraj się o własnego kierowcę i zrezygnuj z taksówek.
          - Tak jest, psze pani – zaśmiał się.
          - Nie ma w tym nic śmiesznego – warknęła i spojrzała na niego z ukosa. – W ogóle jak możesz mówić o tym wszystkim tak spokojnie?
          - Bo ty dramatyzujesz za nas oboje.
          Zaśmiał się, widząc jej minę i pocałował ją w czoło.
          - Jesteś niemożliwy!
          W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Oboje najpierw drgnęli, a potem zastygli w bezruchu, zupełnie nie wiedząc, co zrobić. Jak dzieci przyłapane na podjadaniu ciasteczek przed obiadem.
          - Leanne? Otwórz, to ja.
          Matka.
          Leanne przewróciła oczami. Jak zwykle wybrała najmniej odpowiedni moment. Błyskawicznie i najciszej jak tylko mogli zebrali rzeczy leżące na podłodze i dziewczyna gestem nakazała mu schować się w łazience. Sama złapała jedwabny szlafrok i ciasno zawiązała pasek wokół talii, po czym podeszła do drzwi, za którymi czekała zniecierpliwiona matka.
          - Słucham, mamo? – rzuciła chłodno.
          - Myślałam, że już śpisz.
          - I dlatego dobijasz się do mnie od dziesięciu minut? – prychnęła. – Chciałam się właśnie wykąpać. Byłam w łazience.
          - Chris powiedział mi, że masz już sukienkę – powiedziała mijając córkę i wchodząc do pokoju. – Skoro już tu jestem, to chciałabym ją zobaczyć.
          - A ja chciałabym zobaczyć jak Chris zabiera swój tyłek i wynosi się z mojego życia.
          - To twój narzeczony.
          - Narzeczony z przymusu, a nie z wyboru, mamo – zauważyła oschle. – Ile razy mam ci powtarzać, że mam go gdzieś?
          Ale matka zdawała się niczego nie słyszeć. Popatrzyła na córkę i poczuła niemiłe ukłucie w okolicy serca. Jeszcze nigdy nie widziała na twarzy dziewczyny takiego smutku, jaki malował się tam w tej chwili. Przecież wyglądali razem na takich szczęśliwych!
          - Mamo, proszę cię – szepnęła błagalnie, czując pod powiekami nowe łzy. – Ślub się bierze z miłości, a nie z przymusu. Ja go nie kocham, rozumiesz? A odkąd zaczął się tu kręcić, zdążyłam go znienawidzić.
          Kobieta westchnęła i podeszła do córki.
          - Kochanie, doskonale wiesz, w jakiej sytuacji się znalazłyśmy i gdyby nie pomoc Chris’a, to wylądowałybyśmy na ulicy.
          - Nie możemy mu się jakoś inaczej odwdzięczyć?
          - A jak chcesz to zrobić? – zapytała. – Skoro cię kocha, to wyjdź za niego.
          - Ale ja go nie kocham!
          - Przymierzysz sukienkę? – spytała cicho, chcąc zmienić temat.
          Leanne obrzuciła matkę spojrzeniem pełnym żalu. Dobra, przymierzę tę cholerną sukienkę. Niech się cieszy i patrzy, bo nigdy więcej jej już nie założy.
          Wzięła sukienkę i schowała się w kącie za stojakiem. Szybko włożyła białe cudeńko, chcąc mieć to wszystko już za sobą. W głębi duszy miała nadzieję, że będzie na nią za duża, albo za mała, albo będzie gdzieś odstawać… Niestety. Leżała idealnie. Sukienka była piękna, a wyszywany gorset mienił się w świetle.
          - Wyglądasz cudownie – westchnęła Marie.
          - Mamo…
          - Kochanie, ja wiem, że to jest dla ciebie bardzo trudne, ale nie mamy innego wyjścia.
          Leanne usiadła ciężko na łóżku, a delikatny materiał sukienki uniósł się wokół niej, po czym lekko opadł na pościel. Przez jakiś czas słuchała wywodów matki, jednak ta zaraz zniknęła, wezwana nagłym telefonem. Dziewczyna zamknęła za nią drzwi na klucz i odetchnęła z ulgą. Nareszcie.
          - Tak pięknie wyglądasz – usłyszała tuż przy swoim uchu i omal nie podskoczyła ze strachu. Zupełnie zapomniała, że Matt ukrywa się w łazience.
          - Wystraszyłeś mnie – szepnęła odwracając się do niego i spoglądając mu w oczy.
          Miał na sobie tylko dżinsowe spodnie a od jego nagiej klatki piersiowej biło przyjemne ciepło. Widok jego w takim stroju, z potarganymi włosami sprawił, że jej twarz oblał rumieniec.
          - Wiesz co? – mruknął unosząc jej twarz ku górze.
          - Hm?
          - Zrobię wszystko, żeby znaleźć się na jego miejscu.



------------------------------------------------------------------
No to jestem ;-) Jestem pewna, że gdzieś czegoś zapomniałam dopisać, ale nie pamiętam zupełnie o co mi chodziło i w którym momencie. Błędy też pewnie jakieś są... W końcu nikt nie jest idealny, prawda? Przepraszam za nie, poprawiajcie mnie, krzyczcie ile chcecie ;-)
Jak już ostatnio wspomniałam, zbliżamy się już powoli do końca! Domyślam się, że Wasza radość nie ma granic ;-) Generalnie do końca zostało dokładnie 5 rozdziałów (łącznie z epilogiem). Wszystko już sobie dokładnie rozplanowałam i na początku kwietnia chciałabym ruszyć z nowym opowiadaniem. Teraz pojawia się moje pytanie do Was... Co sądzicie o opowiadaniu pisanym w pierwszej osobie? Jest to dla mnie ważne, bo sama jeszcze nie wiem do końca jak mam pisać to nowe opowiadanie i efekt jest taki, że pół rozdziału jest napisane normalnie w 3 osobie, a część w pierwszej ;-)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i wytrwacie ze mną do końca!
Nowy rozdział pojawi się już w najbliższą niedzielę!
Pozdrawiam Was :*

P.S. Postanowiłam w końcu zmienić szablon. Liczę, że Wam się podoba ;-)

3 komentarze:

  1. Zacznę od końca! Pewnie, że szablon się podoba;) Jest śliczny i idealnie pasuje do opowiadania. A co do opowiadań w pierwszej osobie, osobiście uważam, że jeśli czujesz, że chciałabyś tak pisać to powinnaś. W sumie mnie jest obojętnie;D Byleby własnie nie pisać raz tak raz tak ;)

    Zacznę od tego, że byłam ogromnie zaskoczona zachowaniem Matta! Nie sądziłam, że ten mężczyzna będzie tak nieostrożny by przyjść do niej do domu. Przecież w każdej chwili mógł wrócić Chris i zastać ich w intymnej sytuacji. I co by wtedy bylo? Już nawet nie chodzi o to, że mógłby zerwać zaręczyny (bo to akurat byłoby cudowne! ) ale mógłby skrzywdzić narzeczoną lub Matta. Ten facet pokazał już, że nie ma żadnych zasad i skrupułów i nie zawahałby się sięgnąć po jeszcze pewniejsze środki by go załatwić. Choć wie o zdradzie narzeczonej to co innego się domyślać, a co innego zobaczyć na własne oczy, więc... To by go jeszcze bardziej rozwścieczyło!

    Było mi ogromnie żal, gdy przeczytałam o tej sukni ślubnej w pokoju. Chris jest cwańszy niż myślałam... Domyślił się wszystkiego i jestem pewna, że teraz nie da jej spokoju. Lea ma poważny problem i obawiam się, że może go tak łatwo nie rozwiązać. Przeciwnik jest naprawdę wymagający i ciężko go zaskoczyć. Ciekawa tylko jestem, co wymyślił Matt. Jak on chce rozwiązać tą sprawę? Co zrobi? Oby tylko nie wymyślił nic głupiego, bo tylko pogorszy sprawę!

    Ostatnie zdanie mnie kompletnie zaskoczyło. To było takie... piękne! Lea musiała poczuć się cudownie słysząc takie śmiałe wyznanie. Doceniona, kochana, szanowana. Myślę, że właśnie dzięki temu uczuciu Matta nie podda się i zawalczy o swoją wolność.

    I jeszcze słowo na temat matki. jest koszmarna! Do tej pory myślałam, że jest po prostu ślepa i nie widzi, że córka nienawidzi Chrisa. A ona po prostu przymyka oczy i chce najzwyczajniej w świecie ją sprzedać... Nie umiem tego określić. Kasa jest ważniejsza niż szczęście córki. To przykre...

    Pozdrawiam, kochana! ;*
    I nie mogę uwierzyć, że zostalo jeszcze tylko 5 rozdziałów... Strasznie się zżyłam z tym opowiadaniem!

    OdpowiedzUsuń
  2. To Chris w ogóle kogoś lubi? To chyba raczej niemożliwe. :) Akcja z suknią mnie niesamowicie rozśmieszyła. Leannie się starała jak mogła, a ten wyskakuje z "sam ci ją wybrałem". Ja to bym się gotowała z wściekłości. Dobrze, że ma jeszcze tego Mata, bo chybaby dziewczyna zwariowała do reszty. Mam nadzieję, że Chris jednak nic Matowi nie zrobi. Najlepiej to niech wpadnie w swoją pułapkę. Na samą myśl, że wsiadłby do samochodu ze swoją własną bombą, uśmiecham się od ucha do ucha. :D
    Co do opowiadania, to pisz jak chcesz. Ja osobiście nie przepadam za trzecioosobową narracją, ale to tylko ja. Chętnie poczytam cokolwiek Twojego.
    Muszę zmykać do fizyki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, wiem - minęło tyle czasu od tego jak mnie poinformowałaś, ale ostatnio jestem taka zakręcona, że sama nie wiem w co ręce włożyć i kompletnie zapomniałam o tej nowości. W między czasie gdzieś sobie przypomniałam, ale potem znowu coś wyskoczyło no i tak w kółko. No, ale jestem. I po pierwsze to trochę żałuję, że Leanne nie jest bardziej zdecydowana i ostra w przypadku matki. Bo, o ile jej ostrożność w kwestii Chrisa rozumiem, sama już doświadczyła, że jest raczej nieobliczalny i nie cofnie się przed niczym, o tyle matce powinna jasno i zdecydowanie powiedzieć czego od niej oczekuję. A przede wszystkim z tym, że chce unieszczęśliwić ją do końca życia, żeby tylko móc przez kilkanaście najbliższych lat żyć dokładnie tak samo do tej pory, mieć pieniądze i nie troszczyć się ich brakiem. Jednak Leanne powinna zdecydowanie zaznaczyć jakim kosztem chce tego dokonać. A przynajmniej ja bym chciała, żeby tylko oprócz smutnego wyrazu twarzy i kilku słów protestu odnośnie tego, że wcale nie kocha Chrisa, a fakt że on ją kocha nie powoduję, że sytuacja ulega zmianie. No, tyle chyba ode mnie :D :P
    Co do nowego opowiadania - moim zdaniem to może być naprawdę ciekawe pisanie kawałka w pierwszej osobie, a kawałka w trzeciej :D może z tego wyjść coś naprawdę ciekawego :D

    OdpowiedzUsuń