czwartek, 31 grudnia 2015

Epilog

          Leanne leżała na niskim leżaku, palcami przegarniając jasny, niemal biały piasek obok siebie. Poranne słońce ogrzewało jej już i tak opalone ciało, a delikatny, ciepły wiatr leniwie przegarniał jej długie pojedyncze pasma włosów, a wokół unosił się słony zapach wody, któremu towarzyszył miarowy szum fal.
          W normalnych okolicznościach na pewno by już usnęła, ale nie mogła. Choć minął już prawie rok, nadal nie mogła uwolnić się od męczących i wciąż powracających obrazów tamtego dnia. Przychodziły do niej dniami i nie dawały spać nocą, a ona za każdym razem krążyła po ciemnej sypialni, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Z jednej strony cieszyła się, że uwolniła się od Chris’a, ale z drugiej miała wyrzuty sumienia. Powinna wtedy tam zostać, wezwać pomoc, próbować go ratować, nawet jeśli jej starania nie przyniosłyby żadnego skutku. Ale ona uciekła. Złapała zwiewny materiał sukni i ruszyła biegiem w stroną najbliższego postoju taksówek.
          Leanne objęła się ramionami i skuliła na leżaku wspominając tamten dzień. Chciała o tym już nie myśleć, ale nie mogła. W jej głowie roiło się od niebezpiecznych obrazów, a gdy zamykała oczy tańczyły na jej powiekach, nie dając o sobie zapomnieć. Tak bardzo starała się to wszystko wyrzucić z myśli, jednak w głębi duszy wiedziała, że nigdy tego nie zapomni. Nigdy nie uda jej się wyprzeć z umysłu tych wspomnień.
          Zrezygnowana przymknęła powieki, uniosła dłonie a opuszkami palców delikatnie zaczęła masować skronie. Ludzki umysł jest niesamowity. Potrafi przetwarzać, analizować, zapamiętywać dobre i złe chwile. Jak na ironię, te złe chwile zapamiętuje zawsze lepiej. Co prawda z czasem każde wspomnienie blaknie, nieco się zaciera, jednak nic nie zmieni tego, że na zawsze pozostaje.
          Tamtego dnia, kiedy dobiegła do najbliższej taksówki, otworzyła drzwi i zamarła. Coś w środku nie pozwalało jej tak po prostu wsiąść do środka i odjechać, ale też nie pozwalało wrócić pod kościół, gdzie rozegrała się krwawa scena. Ręce jej drżały, a serce raz biło, raz zamierało tym samym przyprawiając ją o zawroty głowy. Dopiero po upływie kilku chwil zaczęło do niej docierać to co się stało. W jednej chwili krew zaszumiała jej w uszach, a świat zaczął jeszcze bardziej wirować. Odeszła dwa kroki od taksówki i usiadła na skraju krawężnika, a materiał sukienki opadł miękko wokół niej. Czuła jak po policzkach płyną gorące łzy. Czuła, że zaczyna tracić kontrolę nad sobą, a po policzkach popłynęły kolejne łzy rozmazując cały makijaż, po czym kapały na białą sukienkę mieszając się z kroplami krwi, które zdążyły wsiąknąć w głębsze warstwy materiału.
          Mimo ciepłego wiatru Leanne wzdrygnęła się, a włosy na jej ciele zjeżyły się. Tak bardzo chciała wyrzucić te wspomnienia z głowy. Przymknęła powieki i westchnęła głęboko, a chwilę potem poczuła dłoń na swoim ramieniu. Wiedziała doskonale czyja to dłoń. Uśmiechnęła się pod nosem, czując że obecność Matta rozwiewa jej ponure myśli i pozwala chociaż przez chwile odpocząć od przykrych wspomnień. Od tamtego czasu stali się niemal nierozłączni i spędzali dużo czasu razem. Matt był jedną z tych osób, które poprawiały samopoczucie samą swoją obecnością. Przez ten czas stał się dla niej wszystkim. Wiatrem, który potrafił rozwiać nawet najciemniejsze chmury wspomnień. Słońcem, które wychodziło po deszczu łez. Powietrzem, bez którego nie mogłaby żyć.
          - Znowu nie możesz spać? – zapytał, po czym przeciągnął się i ziewnął potężnie. – Martwię się o ciebie.
          - Nie martw się. W końcu przejdzie – odparła nawet na niego nie patrząc.
          - Myślę, że mimo wszystko powinnaś znaleźć sobie jakieś zajęcie – mówi z troską. – Kiedy mnie coś męczy idę pobiegać i biegam tak długo aż jestem w stanie myśleć tylko o swoim zmęczeniu.
          - Przestań – machnęła ręką lekceważąco.
          - Mówię poważnie. Powinnaś wrócić do rysowania.
          Leanne podniosła wzrok znad ziemi i popatrzyła na niego zdziwiona i przestraszona. Skąd on mógł wiedzeć, że kiedyś rysowała? Może strach, który poczuła nie był czymś w rodzaju paniki, ale był właśnie czymś na pograniczu zaskoczenia i lęku. Przez chwilę patrzyła na niego zastanawiając się jeszcze, co on takiego wie o niej, o czym ona sama zapomniała?
          Chłopak wrócił do wnętrza domku i po chwili wrócił z grubą teczką. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że wiele przeszła, o czym mówiły pozdzierane rogi i przetarcia na wierzchniej jej części. Patrzyła przez chwilę to na niego to na zniszczoną czarną teczkę, nie wiedząc co powiedzieć.
          - Wiem, że nie powinienem grzebać w twoich rzeczach, ale szukałem czegoś i znalazłem to – wyjaśnił. – Nie bądź na mnie zła.
          Bez słowa wyciągnęła rękę i wzięła od niego teczkę, po czym ułożyła ją na kolanach. Delikatnie opuszkami palców zbadała całą teczkę, jakby chciała sobie przypomnieć każdy jej szczegół. W końcu otworzyła ją, a jej oczom ukazały się rysunki, których nie widziała przez wiele lat, o których z biegiem czasu zapomniała. Przejrzała kilka kartek, po czym włożyła je z powrotem do teczki i zamknęła ją gwałtownie.
          - Nie mogłabym narysować nic innego niż to, co siedzi mi w głowie – mruknęła i odłożyła teczkę na ciepły piasek.
          - I może właśnie to by było dobre? Może udałoby ci się chociaż w pewnym stopniu wyrzucić to z głowy?
          - Może. Ale co wtedy?
          - A wtedy weźmiemy wszystkie te obrazki i puścimy je z dymem.
          Matt uklęknął obok niej i zwrócił jej twarz ku sobie tak, żeby móc spojrzeć w jej piękne, choć zmęczone oczy. Cieszył się jak małe dziecko za każdym razem  kiedy na nią patrzył, kiedy budził się obok niej.
          - Posłuchaj, wiem, że może nie powinienem tak mówić, ale tamtego dnia, kiedy zobaczyłem cię przy moim łóżku w białej sukni… To był dla mnie najpiękniejszy dzień w życiu – powiedział patrząc jej przez cały czas w oczy. – Z rozmazanym tuszem wyglądałaś jeszcze piękniej niż na co dzień. Po tych plamach na bieli domyśliłem się, co się stało i może nie powinienem, ale ucieszyłem się jeszcze bardziej. Bo wiedziałem, że będzie dobrze. Że będziemy razem szczęśliwi.
          Uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że będzie dobrze. Teraz już musi być dobrze. Teraz mogła cieszyć się życiem w idealnym świecie, który sama tworzyła. Koszmary w końcu przestaną ją męczyć, a ona sama będzie mogła w pełni cieszyć się szczęściem, jakie ją w tym całym nieszczęściu spotkało. Szczęściem, na które tak długo czekała, choć nie obyło się bez ofiar. Szczęściem, którego w ostatnim czasie jej brakowało, a które teraz zaczęło wypełniać każdy dzień w jej życiu.


--------------------------------------------------------

To już koniec.
Przepraszam Was, że musieliście czekać na to zakończenie tak długo. Przepraszam, że jest tak krótkie i banalne, ale pod koniec tego opowiadania zabrakło mi zapału do napisania ostatnich rozdziałów. Zabrakło mi chęci i pomysłów, brakowało czasu. W głowie pojawiło się pełno nowych pomysłów, a Idealny Świat odszedł na dalszy plan.
Mimo wszystko tli się w mojej duszy płomyczek nadziei, że nie jesteście tak bardzo zawiedzeni, jak ja jestem zawiedziona sobą.

Zapominając o Idealnym Świecie zaczęłam skupiać się na nowym opowiadaniu, do którego zdecydowanie bardziej postanowiłam się przyłożyć...

...dlatego teraz już zapraszam Was na nowego bloga


co prawda jest to dopiero wersja robocza i dużo rzeczy jeszcze ulegnie zmianie, jednak moim postanowieniem noworocznym będzie regularne dodawanie rozdziałów, czytanie i komentowanie Waszych. Od nowego roku postanawiam się wziąć za siebie i przyłożyć do wszystkiego ;-)

A z okazji zbliżającego się sylwestra, życzę Wam abyście w Nowym Roku zrealizowali wszystkie swoje postanowienia i najskrytsze pragnienia. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze i tego, żeby wena Was nigdy nie opuszczała. Niech każdy kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok będzie lepszy od poprzedniego i przynosi same radości i dużo satysfakcji z tego, co uda Wam się osiągnąć ;-)

Pozdrawiam Was wszystkich i widzimy się już w Nowym Roku na moim nowym blogu! ;*