sobota, 13 lipca 2013

Chapter I



          Leanne-Ann siedziała wśród poduszek na swoim łóżku, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w okno. Słońce na niebie coraz bardziej zbliżało się do linii horyzontu, a im niżej było, tym rzucało dłuższe cienie. Cienie, które wypełniały przestronny pokój.
          Pochyliła nieco głowę, a kilka niesfornych kosmyków opadło jej na policzek. Już nie płakała. Jej morze łez wyschło tak samo, jak wysychają kałuże po deszczu. Wyschło tak szybko, że sama się sobie dziwiła. Jednak jej serce wypełniał smutek, tęsknota i niewyobrażalna pustka. Czuła się tak, jakby zabrano jej cząstkę serca. Jakby ją brutalnie oderwano i rozszarpano. Zabito. Ta mała cząstka zmarła zaledwie tydzień wcześniej.
          Jej ojciec nie żył.
          Na samą myśl rozpacz ścisnęła jej gardło. Nie mogła pojąć tego co się stało. Kto mógł być na tyle okrutny, żeby chcieć śmierci drugiego człowieka? W dodatku człowieka, który był pełen energii, ciepła i uśmiechu? Człowieka, który nie miał w zwyczaju podnosić głos? Który uśmiechał się pomimo wielu przeciwności losu…?
          Westchnęła głęboko a usłyszawszy kroki za drzwiami, szybko chwyciła leżącą obok otwartą książkę i zaczęła czytać, gwałtownie opadając na poduszki. Chwilę potem rozległo się ciche pukanie do drzwi. Nie patrząc na nie rzuciła „proszę”. Wcale nie miała ochoty na odwiedziny.
          Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i do pomieszczenia weszła starsza kobieta, ubrana w czarną elegancką garsonkę. Mimo wieku miała szczupłą figurę, której mogła pozazdrościć jej niejedna kobieta. Przekładając jedwabną chusteczkę z ręki do ręki podeszła do dziewczyny i usiadła na brzegu.
          Leanne-Ann uniosła wzrok znad książki i zmierzyła matkę uważnym spojrzeniem. W kącikach oczu kobiety jeszcze można było dostrzec świeże łzy. Od razu zorientowała się, że dzieje się coś niedobrego. Usiadła i odłożyła książkę na bok, grzbietem do góry, tak żeby nie zgubić strony.
          - Coś się stało? – zapytała wtykając kosmyk włosów za ucho.
          Kobieta pokręciła słabo głową.
          - Gdyby się nic nie działo, nie przychodziłabyś do mojego pokoju zapłakana – zauważyła dziewczyna.
          - Jest coraz gorzej – powiedziała cicho Marie, a jedwabna chusteczka o delikatnym brzoskwiniowym odcieniu upadła jej na podłogę. Szybko podniosła ją i ścisnęła mocniej w dłoni.
          - Co masz na myśli?
          - Minął tylko tydzień, a firma… - urwała.
          - Co z nią nie tak?
          - Wszystko zaczyna się sypać – westchnęła. – Poza tym znowu zniknęły pieniądze. Jest ich coraz mniej, a co gorsza nie wiem, co się z nimi dzieje. Blake mówił mi, że firma ma poważne długi.
          Leanne zamyśliła się.
          - Przecież ojciec nigdy nie wspominał o jakichkolwiek problemach – powiedziała po chwili namysłu. – Wszystko zawsze miał pod kontrolą.
          - Nie wiem, co teraz będzie – Marie załkała. – Jeśli nie wystarczy pieniędzy na pokrycie tych długów, będziemy musieli sprzedać dom i część rzeczy.
          Dziewczyna oparła się o stertę poduszek. Nie chciała myśleć o tym, co się stanie. Nie docierało do niej to, że jej rodzina ma problemy. Przecież ojciec zawsze mówił, kiedy coś było nie tak. Czyżby ukrywał przed wszystkimi to, że miał długi? Leanne-Ann pokręciła głową. Nie mogła w to uwierzyć. Kto jak kto, ale jej ojciec był człowiekiem honorowym i nigdy w życiu nie pożyczyłby od nikogo pieniędzy. Wolałby zamknąć interes.
           - Jest jednak jeden sposób, abyśmy mogły uniknąć tego wszystkiego – z rozmyślań wyrwał ją bezbarwny ton głosu matki.
           Dziewczyna podniosła wzrok na nią i popatrzyła na nią podejrzliwie. Jej matka miała różne pomysły, a czasem przechodziła nawet samą siebie.
          - Jaki?
          - Musisz wyjść za Christoph’a Blake’a.
          Leanne zamrugała szybko powiekami i pokręciła głową, nie bardzo rozumiejąc co jej matka do niej mówi.
          - Słucham? – zapytała zachrypniętym głosem.
          - Musisz wyjść za Chrisa – powtórzyła Marie.
          - Chyba sobie żartujesz, mamo – dziewczyna zaśmiała się nerwowo. – Przecież nie mówisz tego poważnie!
          Kobieta popatrzyła na swoją córkę ze złością w oczach. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę, jeszcze mocniej zaciskając pięści. Jedwabna chusteczka była już zupełnie pognieciona.
          - Jestem zupełnie poważna – rzekła grobowym tonem. – Blake ma pieniądze, jest wpływowy i bez problemu mógłby wyciągnąć firmę z tych cholernych długów. Jednocześnie ocaliłby nas przed…
          - Mniejsze mieszkanie, to jeszcze nie koniec świata – mruknęła Leanne.
          - A brak pieniędzy? – Marie popatrzyła zimnym wzrokiem na córkę. – Czy ty rozumiesz, że w jednej chwili mamy wszystko, a w następnej możemy zostać bez niczego?
          - W życiu jest wiele ważniejszych rzeczy od pieniędzy – dziewczyna wzięła książkę do ręki i wbiła wzrok w stronę zapisaną drobnym drukiem.
          Uporczywie starała się ignorować matkę, która jeszcze przez chwilę siedziała na łóżku i znowu przekładała chusteczkę z ręki do ręki. Nie miała ochoty dłużej ciągnąć tej rozmowy. To, co zaproponowała jej matka było niedorzeczne. Jak mogła myśleć, że zgodzi się wyjść za kogoś, kto jest zimnym, zakochanym w sobie egoistą?
          - Tak jak mówiłam – Marie przerwała ciszę. – Musisz wyjść za Chrisa. Jutro mamy się spotkać z nim i z jego ojcem na kolacji. Omówimy szczegóły oficjalnych zaręczyn.
          Leanne nie zwracała uwagi na to, co mówi matka. Nie chciała jej słuchać. Uporczywie wpatrywała się w literki, modląc się w duchu żeby kobieta jak najszybciej zniknęła z jej pokoju. Jednak ta, jak na złość siedziała dalej. Jakby oczekiwała na to, że jej córka uśmiechnie się szeroko i rzuci jej w ramiona. Jakby myślała, że Leanne będzie szczęśliwa usłyszawszy że wychodzi za mąż.
          Mimo długiej chwili wyczekiwania, nic takiego się nie stało. Dziewczyna nawet na nią nie popatrzyła. W końcu Marie wstała i dumnym krokiem wyszła z pomieszczenia, głośno zamykając za sobą drzwi.
          Dziewczyna zamknęła książkę z hukiem i odrzuciła ją na bok. Miała ochotę rzucić ją z całej siły na drugi koniec pokoju, jednak za bardzo kochała książki, żeby od tak nimi pomiatać. Uwielbiała czytać książki. Od dawna interesowały ją barwne historie. Podobał jej się świat, który ludzie opisywali w swoich dziełach. Świat, który nie był ani wspaniały ani tak do końca beznadziejny. Prawdziwy świat, w którym jest pełno wspaniałych chwil. W którym człowiek wspina się po szczeblach kariery, albo popełnia wiele błędów, które ciągną go na dno. Świat, w którym nikt niczego nie udaje. Świat, w którym każdy żyje własnym życiem. Świat, w którym jest zarówno miłość i szczęście, jaki złość, nienawiść i okrucieństwo.
          Westchnęła głęboko. Jej świat nigdy nie będzie tak wyglądał. Zawsze będzie „lepszy” od normalnego. Dziewczyna zaśmiała się pogardliwie pod nosem. Lepszy? W czym? Co z tego, że ma pieniądze, skoro otaczają ją egoistyczni ludzie? Co z tego, że ma wszystko, skoro na każdym kroku ktoś ciągle kłamie? Jej życie opierało się na kłamstwie. Od dawna. Ona sama ukrywała wiele rzeczy. Jej matka także miała kilka kłamstw na sumieniu. Wszystko tylko po to, aby zapewnić sobie pozycję.
          A teraz? Znowu musiała udawać. Udawać, że kocha człowieka, za którym w rzeczywistości nie przepada. Udawać, bo tak chcą inni.
          Słońce już zniknęło za linią horyzontu i teraz w jej pokoju panował półmrok. Zniknęły długie cienie. W jej sercu zagościły nowe uczucia. Złość i nienawiść. I bezradność. Czuła się bezsilna wobec tego, co się wokół niej działo. Chciała wszystko zmienić, cofnąć czas, jednak wiedziała, że nic z tego nie będzie. Ani nie cofnie czasu, ani nie zmieni decyzji matki.
          Poczuła jak pieką ją oczy. Jak w kącikach zbierają się nowe łzy. Nie łzy smutku, ale łzy bezsilności i rozpaczy.




          Marie zeszła po marmurowych schodach i weszła do przestronnego salonu. Przez okna sięgające dwóch pięter wpadały ostatnie światła dnia. Powoli zapadał mrok. Podeszła bliżej i usiadła na obitej skórą kanapie.
          - Rozmawiała z nią pani?
          Kobieta podniosła wzrok na człowieka siedzącego naprzeciwko niej. Posłała mu słaby uśmiech i kiwnęła głową.
          - Tak. Ale nie jest zadowolona. Nie chce tego.
          - Proszę mi wierzyć, że staram się pomóc. Znamy się od wielu lat. Dorastaliśmy razem, więc dlaczego teraz mielibyśmy nie być małżeństwem?
          - Chris…
          - A ponadto mógłbym uratować was przed bankructwem – dodał.
          Marie zesztywniała. Nie chciała przyjąć do siebie tych słów. Nigdy nie chciała ich więcej usłyszeć. Nie chciała stracić tego wszystkiego, co miała. Chciała to zatrzymać. Dla siebie i dla jej córek.
          - Wiem o tym – powiedziała. – Ale wiem też, że nie jesteście w dobrych relacjach. Trudno będzie przekonać Leanne do zmiany zdania.
          - O to się proszę nie martwić – uśmiechnął się. – Sam z nią porozmawiam i wszystko jej wyjaśnię. W końcu na pewno ustąpi.
          Chłopak wstał i rozejrzał się, poczym westchnął.
          - Dzisiaj do niej nie pójdę. Na pewno jest w szoku i raczej nie ma ochoty się ze mną widzieć – powiedział. – Ale przyjdę jutro. Dowidzenia.
          - Dowidzenia – powiedziała cicho, kiedy drzwi zamknęły się za nim.
          Marie zamyśliła się i posmutniała. Obiecała sobie, że nigdy nie zrobi niczego wbrew swoim córkom. A jednak przyszedł czas, kiedy to ona musi zadecydować. Kiedy to ona musi się martwić o ich przyszłość. Nie chciałaby żeby jej córka była nieszczęśliwa. Chciała dla niej jak najlepiej. Jednak wiedziała, że dobre chęci nie wystarczą. Była przekonana, że małżeństwo jest jedynym ratunkiem dla nich wszystkich. Dlatego też za wszelką cenę postanowiła zrobić wszystko, aby do niego doszło. I aby Leanne była szczęśliwa.
          Postanowiła uczynić jej życie idealnym.




          Christoph Blake doskonale znał drogę. Szedł dumnie przed siebie, mimo że było już późno i nikogo nie było na ulicy, starał się za wszelką cenę zachować swoją godną postawę. Stawiając kolejne kroki, jego usta wyginały się w coraz większym uśmiechu.
          Chris był człowiekiem, który postawiwszy sobie cel, za wszelką cenę dążył do jego osiągnięcia. I tak też było tym razem. W głowie od dłuższego czasu układał plan, który wcieli w życie zaraz po śmierci Carter’a. Plan, który wymagał czasu. Ten plan był już gotowy. A on zaczynał go wcielać w życie.



------------------------------------------------------------
Jest i pierwszy rozdział. Nie jest ani za długi, ani za krótki. Tak mi się przynajmniej wydaje ;) W każdym razie, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Na koniec jeszcze chciałabym podziękować za te miłe, choć nieliczne komentarze ;) Tak w zasadzie, to nie potrzebuję ich i nie zmuszam nikogo do pisania. Ale moje serce przepełnia nieopisana radość, kiedy widzę, że kilka osób jest zainteresowanych. Niech to będzie nawet jedna osoba! Wam, tym którzy też piszą, na pewno też jest miło, kiedy czytacie słowa uznania ;)
Dziękuje ;)

Pozdrawiam! :)

P.S. Następny rozdział postaram się dodać szybciej i trochę wcześniej niż o północy ;)

8 komentarzy:

  1. Chris jest bezbłędny, jeśli chodzi o wygląd, ale jest takim dupkiem. Takim cholernie seksownym dupkiem, że mi aż go szkoda. Nie wiem co knuje, ale knuje i tym sobie zminusował swój seksowny wygląd ;| Matka Ann jest beznadziejna,chyba bym uciekła z domu, gdyby kazano mi wyjść za takiego dupka*niesamowicie przystojnego dupka* wbrew mojej woli. Cóż ;| Dobrze, że mnie to nie czeka. Mam nadzieję, że szybko coś dodasz ;)

    R

    OdpowiedzUsuń
  2. Chris to sexy dupek? Rany! Musiałaś? Na prawdę musiałaś? Mogłaś go zrobić... Troche mniejszym dupkiem :P I co teraz zrobi Lene? Ucieknie? Hm.. To by było ciekawe ;)
    Czekam na kolejny rozdział!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego tak seksowny facet musi byc takim dupkiem? Szkoda, no ale tak zwykle bywa. Uwielbiam Alexa, który użyczył mu wyglądu. Muszę wmówic sobie że ma jakąś bliznę, czy coś, wtedy może byc tym dupkiem. ;)
    Nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale to chyba on zlecił zabicie ojca Leanne-Ann. Pozbył się go i teraz liczy że ożeni się z jego córką? Mam nadzieję, że Leanne-Ann ucieknie i nie weźmie z nim ślubu. Jej matka również mnie irytuje. Zamierza pozwolic córce ożenic się z nim tylko dlatego, że nadal chce byc bogata? Nic by się jej nie stało, gdyby ruszyła tyłek i zaczęła pracowac na swoje utrzymanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam cię na 2 rozdział na the-night-visions.blogspot.com. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstraa XD
    Z niecierpliowscia czekam na następny rozdZIAŁ
    W kurzyla mnie ta matka, ktora moim zdaniem ma w dupie córkę i karze jej wyjsc z maz zeby tylko nie zyla w biedzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i w wolnej chwili zapraszam do mnie http://orange-and-white.blogspot.com/

      Usuń
  6. Ech no cóż Chrisa najpierw znielubiłam trochę, ale dopiero potem żem zobaczyła bohaterów, a ponieważ Alexa uwielbiam to nadal mam banana na twarzy i typa już uwielbiam. Chociaż nie podoba mi się nadal jego zachowanie względem Leanne. Ale bardziej nie podoba mi się zachowanie jej matki, no bo zawsze sobie można poradzić bez dużej ilości pieniędzy, zwłaszcza że pewnie jej obydwie córki mają dobre wykształcenie, na tyle przynajmniej żeby znaleźć pracę, a ona sama też powinna o tym pomyśleć. Ale tak się zwykle dzieje, gdy ktoś ma tyle pieniędzy i już nic mu sie nie chce robić, dlatego zawsze idzie najprostszą drogą.
    Trochę się niepokoję tym planem Chrisa, bo jeżeli to on kazał zabić ojca Leanne, to ona tego nigdy mu nie wybaczy, no chyba że masz plan spiknąc ją Matthew :D jednak wolałabym Chrisa, może niech przy niej się zmieni :P
    Fajnie, że Leanne nie jest bezwolną kobietą, ma charakter a ja to zawsze doceniam, nienawidze wręcz bohaterek, które są bezwolne i cały czas lementują nad swoim marnym losem. A Chrisa jako tego złego przynajmniej na razie uwielbiam, a ciebie uwielbiam za stworzenie takiej postaci :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam szczerze, że bardzo mnie zaciekawiłaś. Już nie lubię matki Leanne. Jak można robić krzywdę swojej córce karząc jej wyjść za mąż wbrew jej woli? Pieniądze, konsumpcja i chęć zachowania wysokiego poziomu życia. Pomimo zuchwałego charakterku Chrisa, polubiłam go. Tego typu postaci zawsze lubię. Choć boję się co to za plan i przypadkiem czy to nie jest jakaś straszna intryga. No cóż na razie nie mam zbyt dużo czasu, ale zaobserwuje i przeczytam kolejne rozdziały.
    Tu pewnie bym się zareklamowała, ale zdążyłam to zrobić w zakładce "spamownik".
    Życzę weny i wytrwałości. ;>
    Ana

    OdpowiedzUsuń