Leanne-Ann
otworzyła oczy, obudzona przez blade promienie jesiennego słońca. Jęknęła
poczym rozmasowała zdrętwiały kark. Po kilku chwilach poczuła nieprzyjemne
mrowienie. Skrzywiła się. Nie spała dobrze tej nocy, nękana przez tysiące pytań
i myśli, których za nic nie mogła wyrzucić z głowy. Odrzuciła kołdrę na bok,
poczym zarzucając szlafrok na ramiona, wyszła z pokoju.
Zeszła po wymyślnie skonstruowanych schodach i szybko znalazła się w przestronnej kuchni. Nalała sobie w szklankę trochę wody i usiadła na jednym z wysokich krzeseł. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła matka dziewczyny. Szatynka zmierzyła ją spojrzeniem, a chwilę potem wbiła wzrok w granitowy czarny blat. Przez chwilę miała nadzieję, że to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru było tylko złym snem. Miała przez chwilę nadzieję, że to jej bujna wyobraźnia podsuwa jej te absurdalne myśli. Jednak kobieta szybko rozwiała jej nadzieje.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś to, co ci wczoraj powiedziałam.
Dziewczyna posłała jej chłodne spojrzenie i upiła łyk wody.
- A miałam inne wyjście? – warknęła. – To o co mnie prosisz jest okropne i absurdalne. Nie do wykonania.
- Nie rozumiem – Marie popatrzyła zdziwiona na córkę.
- A co tu może być do rozumienia? – zapytała i zaśmiała się drwiąco. – Nie wyjdę za niego.
Leanne ze złością odstawiła szklankę i w pośpiechu wyszła z kuchni. Wróciła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, do czego chciała namówić ją matka. Była gotowa iść do pracy, zamienić duży dom na małe mieszkanie, zacząć oszczędzać. Ale małżeństwo? W dodatku z człowiekiem, którego nie kochała?
Jeszcze poprzedniego dnia była gotowa przystać na propozycję matki. Jednak przemyślała to i zmieniła zdanie. Nie może być z kimś, kto kocha tylko siebie. Z kimś kto nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Chris był zakochanym w sobie egoistą, dla którego liczyły się pieniądze i ładne kobiety. Nie chciała być kolejną. Jedną z wielu. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
Leanne padła na łóżko i zakryła twarz dłońmi. Dlaczego przyszło jej żyć w tym zakłamanym świecie pełnym zarozumiałych bogaczy i egoistów? Dlaczego nie mogła żyć jak inni? Przez całe życie matka powtarzała jej „jesteś lepsza od innych”. Dlatego teraz nie miała przyjaciół. Nie miała nikogo, kto spędzałby z nią czas i pomagał w trudnych chwilach. Była sama. Zamknięta w domu, w którym czuła się jak w więzieniu. Jak księżniczka zamknięta w wieży.
Westchnęła ciężko i wstała poczym podeszła do szafy. Otworzyła ją i przez dłuższą chwilę przypatrywała się swoim ubraniom. W końcu wyciągnęła z niej delikatną kremową sukienkę na ramiączkach. Uśmiechnęła się. To była jedna z jej ulubionych. Rzuciła ją na łóżko i poszła do swojej własnej łazienki, która przylegała do pokoju i do której było tylko jedno wejście – przez pokój.
Odkręciła wodę, a kiedy ta powoli napełniała wannę, Leanne stanęła przed lustrem. Oparła dłonie o umywalkę i przyjrzała się sobie uważnie. Jej kręcone włosy jak zwykle układały się nie tak jak powinny. Pokręciła głową, wzięła gumkę i zebrała loki w koński ogon.
Szlafrok i koszulkę nocną rzuciła na krzesło obok wanny, a sama zanurzyła się w ciepłej wodzie. Oparła się wygodnie i zamknęła oczy. Gdyby mogła, to przesiedziałaby w tej wannie cały dzień. uśmiechnęła się na samą myśl.
Po kąpieli w powietrzu unosiła się słodka woń czekolady. Owijając ciało białym, miękkim ręcznikiem jej usta ponownie wygięły się w uśmiechu. Uwielbiała czekoladę.
Uśmiech z jej twarzy zniknął szybciej niż się pojawił, kiedy rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju. Popatrzyła zdziwiona w tamtym kierunku. Kto i co mógł od niej chcieć? Upewniła się, że ręcznik dobrze się trzyma i z bijącym sercem poszła otworzyć. Przekręciła klucz w zamku i nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazał się wysoki, przystojny blondyn z uśmiechem przyklejonym do twarzy, który od zawsze ją irytował.
Christoph Blake.
- Czego chcesz? – warknęła niezbyt zadowolona.
- Porozmawiać – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie jestem w nastroju.
Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, jednak uniemożliwił jej to stawiając stopę pomiędzy drzwiami a framugą. Pchnął je lekko i wszedł do środka bez zaproszenia.
- Zajmę ci tylko chwilę – powiedział i usiadł na jednym z foteli obitych kremową skórą.
- Skoro już się wprosiłeś – zatrzasnęła za nim drzwi i spojrzała na niego zła. – Mów, co masz powiedzieć i znikaj.
Odwróciła się tyłem do niego. Nie miała ochoty na niego patrzeć. Blondyn wstał i podszedł do niej, kładąc dłonie na jej nagich ramionach. Wzdrygnęła się i odsunęła o krok.
- Nie pozwalaj sobie – wycedziła przez zaciśnięte zęby, krzyżując ramiona i przyciskając je do piersi. – Czego chcesz?
- Wczoraj rozmawiałaś z mamą, prawda?
Kiwnęła głową. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z tym człowiekiem. A zwłaszcza wtedy, kiedy miała na sobie tylko ręcznik. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja. Czuła się taka słaba i bezbronna. Odsłonięta.
- Co w związku z tym? – zapytała patrząc mu w oczy. – Chyba nie myślisz, że się na to zgodzę? Jeszcze nie zwariowałam.
Jego oczy pozbawione jakiegokolwiek wyrazu przez cały czas bacznie ją obserwowały. Chwilę później jego usta rozciągnęły się w cwanym uśmiechu, a w oczach zatańczyły dziwne iskierki. Zupełnie jakby coś planował i był pewny tego, co robi.
- Nie masz wyjścia, skarbie – Chris zaśmiał się na głos.
- Nie wyszłabym za ciebie nawet gdybyś był ostatnią osobą na ziemi.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę łazienki, jednak blondyn złapał ją za rękę i mocno szarpnął, odwracając ją w swoją stronę. Leanne straciła równowagę i wpadła w jego ramiona. Spiorunowała go spojrzeniem.
- Zrobisz to – powiedział cicho. – Choćby dlatego, żeby uszczęśliwić swoją matkę. Zrobisz to, bo wszyscy tego od ciebie oczekują. Bo tak powinno być.
Leanne zacisnęła zęby i wyrwała się z jego uścisku.
- Wyjdź stąd – powiedziała poprawiając ze złością ręcznik. – Nie chcę na ciebie patrzeć.
Chris wyprostował koszulę na piersi i westchnął, a na jego ustach znów pojawił się ten sam irytujący uśmiech.
- O wiele bardziej podobasz mi się w rozpuszczonych włosach – powiedział, poczym podszedł do niej i jednym ruchem ściągnął różową gumkę z jej włosów, a te opadły na jej ramiona. – Czekam na dole. Nie spóźnij się na śniadanie.
I wyszedł.
Leanne zamrugała kilkakrotnie powiekami, poczym pokręciła głową. Nic nie miało już sensu. Od kiedy to blondynowi tak zależy na tym, żeby byli razem? Mało tego, od kiedy chce zakładać rodzinę? Nie miała pojęcia skąd w nim taka zmiana i nie chciała tego wiedzieć. Chciała, żeby odczepił się od niej raz na zawsze. Żeby zostawiają w spokoju.
Szybko przebrała się w sukienkę i poszła do łazienki. Tam znalazła drugą gumkę i związała włosy w kucyk, zanim wyszła, podkreśliła trochę oczy i ostatni raz spojrzała w lustro. Wzięła głęboki oddech. Wróciła do pokoju i wyciągnęła z szafy buty na obcasie w delikatnym odcieniu różu. Włożyła je szybko i wyszła z pokoju.
Zeszła na dół i skierowała się prosto do jadalni. Kiedy szła jej kroki odbijały się echem od wysokich chłodnych ścian. W całym domu panowała taka cisza, jakby zupełnie nikogo nie było.
A może nikogo nie ma – przemknęło jej przez myśl. – Może to wszystko mi się śni, a ja po prostu jeszcze się nie obudziłam? Słyszała kiedyś, że szczypanie potrafi zdziałać cuda i wyrwać z najgłębszego snu. Leanne przygryzła dolną wargę i uszczypnęła się w ramię. Jednak nic się nie zmieniło. Westchnęła i z ciężkim sercem pchnęła potężne drzwi prowadzące do jadalni.
Jej oczom ukazał się długi dębowy stół, przy którym siedziała już matka, Charlotte, a także stary i młody Blake. Uśmiechnęła się krzywo i zajęła swoje miejsce. Pech chciał, że musiało ono być akurat obok Chris’a. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i podniósł kryształowy dzbanek wypełniony sokiem pomarańczowym.
- Pozwolisz? – uśmiechnął się do niej.
Nic nie mówiąc podsunęła mu szklankę. Kiedy ta wypełniona była pomarańczowym płynem, kiwnęła głową i upiła łyk. Starała się nie patrzeć w jego stronę. Czy matka specjalnie usadziła go akurat na tym miejscu? Obok niej? Co ona sobie myślała? Że zbliżą się jakoś do siebie? Że będą szczęśliwi i rzucą się sobie w ramiona?
Leanne wbiła wzrok w suchego tosta, jaki leżał na jej talerzu i skrzywiła się lekko. Nie była głodna. Śniadanie było ostatnią rzeczą, na którą miała ochotę. Westchnęła i przytknęła szklankę z sokiem do ust.
- Leanne, kochanie – odezwał się Chris. – Przecież musisz coś zjeść.
Szatynka posłała mu ukradkiem chłodne spojrzenie, ale nie odezwała się ani słowem. Poczekała aż wszyscy skończą śniadanie. Kiedy zobaczyła, że jej matka wstaje, ona sama szybko się podniosła, podziękowała i ruszyła w stronę drzwi.
- Leanne? – usłyszała za sobą.
Zacisnęła zęby, zatrzymała się i odwróciła z wymuszonym uśmiechem. Wbiła wzrok w blondyna, który przez cały czas głupkowato się do niej uśmiechał.
- Słucham?
- Chyba nie wybierasz się na górę, prawda? – uniósł jedną brew. – Jest taka piękna pogoda. Zapraszam cię na spacer.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Nie wypadało odmówić, zwłaszcza, kiedy patrzyli się na nią wszyscy zebrani. W duchu kipiąc ze złości kiwnęła głową i wyszła z jadalni prosto do przestronnego korytarza. Zła otworzyła szafę i wyjęła z niej różowy płaszczyk. Nie miała ochoty na nic, na żaden spacer, w szczególności w towarzystwie tego człowieka.
Zapięła ostatni guzik i wyszła na zewnątrz.
Uderzył ją podmuch chłodnego wiatru. Zacisnęła dłonie w pięści i schowała do kieszeni. Zeszła po kilku stopniach i zatrzymała się. Rozejrzała się wokół. Na drzewach było coraz mniej liści, a kwiaty w ogrodzie zaczęły przekwitać. Nie lubiła takiego widoku. Nie lubiła patrzeć jak liście spadają na ziemie. Jak umierają. Zdecydowanie wolała wiosnę, czas, kiedy wszystko rozkwitało i odżywało. Kiedy noce i dnie stawały się coraz cieplejsze.
Po kilku długich chwilach usłyszała dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a potem szybkie kroki na schodach. Nie odwróciła się.
- Wybacz, że musiałaś czekać – powiedział blondyn i musnął ustami jej dłoń.
Dziewczyna szybko zabrała ją i z powrotem wcisnęła w kieszeń.
- Nie życzę sobie, żebyś tak robił – warknęła i ruszyła przed siebie.
Szli, a kiedy zapuścili się w głąb ogrodu, z dala od okien i wścibskich spojrzeń, blondyn objął ją w talii. Leanne próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie. Westchnęła zrezygnowana.
- Co by powiedzieli…
- Tu nikt nas nie widzi – przerwał jej w pół zdania.
- To nie znaczy, że masz prawo mnie dotykać! – syknęła. – Zabierz te łapy!
Blondyn przysunął ją do siebie bliżej, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko niej. Skrzywiła się i wykręciła głowę w drugą stronę.
- Zostaw mnie – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Tylko po to wyciągnąłeś mnie na ten cholerny spacer?!
- Kochanie…
- Nie mów tak do mnie!
Przez chwilę uważnie się jej przyglądał. Leanne westchnęła zniecierpliwiona i szarpnęła lekko, ale zbyt mocno ją trzymał żeby mogła mu się wyrwać.
- Nie potrzebnie stawiasz opór – powiedział z nutką politowania. – Przecież oboje doskonale wiemy, że zgodzisz się za mnie wyjść.
Dziewczyna spiorunowała go spojrzeniem i popukała się palcem w czoło śmiejąc się drwiąco. Pokręciła głową.
- Jesteś głupi – powiedziała. – A poza tym, to od kiedy tak ci pilno do małżeństwa?
- Zakochałem się w tobie – uśmiechnął się.
- Akurat – prychnęła. – Opanuj się! Chyba nie chcesz się w to pakować?!
Patrzyła na niego. Czuła jak do pod powiekami zbierają się łzy. Nie wiedziała co robić, żeby odwieść go od tego absurdalnego pomysłu. Czuła, że każdy sposób okaże się zły. I wcale się nie myliła. Pocałował ją w policzek.
- Chcę – powiedział, a w jego oczach znowu zatańczyły wesołe iskierki. – Powiem ci więcej, będziemy razem bardzo szczęśliwi.
Zeszła po wymyślnie skonstruowanych schodach i szybko znalazła się w przestronnej kuchni. Nalała sobie w szklankę trochę wody i usiadła na jednym z wysokich krzeseł. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła matka dziewczyny. Szatynka zmierzyła ją spojrzeniem, a chwilę potem wbiła wzrok w granitowy czarny blat. Przez chwilę miała nadzieję, że to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru było tylko złym snem. Miała przez chwilę nadzieję, że to jej bujna wyobraźnia podsuwa jej te absurdalne myśli. Jednak kobieta szybko rozwiała jej nadzieje.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś to, co ci wczoraj powiedziałam.
Dziewczyna posłała jej chłodne spojrzenie i upiła łyk wody.
- A miałam inne wyjście? – warknęła. – To o co mnie prosisz jest okropne i absurdalne. Nie do wykonania.
- Nie rozumiem – Marie popatrzyła zdziwiona na córkę.
- A co tu może być do rozumienia? – zapytała i zaśmiała się drwiąco. – Nie wyjdę za niego.
Leanne ze złością odstawiła szklankę i w pośpiechu wyszła z kuchni. Wróciła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, do czego chciała namówić ją matka. Była gotowa iść do pracy, zamienić duży dom na małe mieszkanie, zacząć oszczędzać. Ale małżeństwo? W dodatku z człowiekiem, którego nie kochała?
Jeszcze poprzedniego dnia była gotowa przystać na propozycję matki. Jednak przemyślała to i zmieniła zdanie. Nie może być z kimś, kto kocha tylko siebie. Z kimś kto nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Chris był zakochanym w sobie egoistą, dla którego liczyły się pieniądze i ładne kobiety. Nie chciała być kolejną. Jedną z wielu. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
Leanne padła na łóżko i zakryła twarz dłońmi. Dlaczego przyszło jej żyć w tym zakłamanym świecie pełnym zarozumiałych bogaczy i egoistów? Dlaczego nie mogła żyć jak inni? Przez całe życie matka powtarzała jej „jesteś lepsza od innych”. Dlatego teraz nie miała przyjaciół. Nie miała nikogo, kto spędzałby z nią czas i pomagał w trudnych chwilach. Była sama. Zamknięta w domu, w którym czuła się jak w więzieniu. Jak księżniczka zamknięta w wieży.
Westchnęła ciężko i wstała poczym podeszła do szafy. Otworzyła ją i przez dłuższą chwilę przypatrywała się swoim ubraniom. W końcu wyciągnęła z niej delikatną kremową sukienkę na ramiączkach. Uśmiechnęła się. To była jedna z jej ulubionych. Rzuciła ją na łóżko i poszła do swojej własnej łazienki, która przylegała do pokoju i do której było tylko jedno wejście – przez pokój.
Odkręciła wodę, a kiedy ta powoli napełniała wannę, Leanne stanęła przed lustrem. Oparła dłonie o umywalkę i przyjrzała się sobie uważnie. Jej kręcone włosy jak zwykle układały się nie tak jak powinny. Pokręciła głową, wzięła gumkę i zebrała loki w koński ogon.
Szlafrok i koszulkę nocną rzuciła na krzesło obok wanny, a sama zanurzyła się w ciepłej wodzie. Oparła się wygodnie i zamknęła oczy. Gdyby mogła, to przesiedziałaby w tej wannie cały dzień. uśmiechnęła się na samą myśl.
Po kąpieli w powietrzu unosiła się słodka woń czekolady. Owijając ciało białym, miękkim ręcznikiem jej usta ponownie wygięły się w uśmiechu. Uwielbiała czekoladę.
Uśmiech z jej twarzy zniknął szybciej niż się pojawił, kiedy rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju. Popatrzyła zdziwiona w tamtym kierunku. Kto i co mógł od niej chcieć? Upewniła się, że ręcznik dobrze się trzyma i z bijącym sercem poszła otworzyć. Przekręciła klucz w zamku i nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazał się wysoki, przystojny blondyn z uśmiechem przyklejonym do twarzy, który od zawsze ją irytował.
Christoph Blake.
- Czego chcesz? – warknęła niezbyt zadowolona.
- Porozmawiać – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie jestem w nastroju.
Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, jednak uniemożliwił jej to stawiając stopę pomiędzy drzwiami a framugą. Pchnął je lekko i wszedł do środka bez zaproszenia.
- Zajmę ci tylko chwilę – powiedział i usiadł na jednym z foteli obitych kremową skórą.
- Skoro już się wprosiłeś – zatrzasnęła za nim drzwi i spojrzała na niego zła. – Mów, co masz powiedzieć i znikaj.
Odwróciła się tyłem do niego. Nie miała ochoty na niego patrzeć. Blondyn wstał i podszedł do niej, kładąc dłonie na jej nagich ramionach. Wzdrygnęła się i odsunęła o krok.
- Nie pozwalaj sobie – wycedziła przez zaciśnięte zęby, krzyżując ramiona i przyciskając je do piersi. – Czego chcesz?
- Wczoraj rozmawiałaś z mamą, prawda?
Kiwnęła głową. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z tym człowiekiem. A zwłaszcza wtedy, kiedy miała na sobie tylko ręcznik. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja. Czuła się taka słaba i bezbronna. Odsłonięta.
- Co w związku z tym? – zapytała patrząc mu w oczy. – Chyba nie myślisz, że się na to zgodzę? Jeszcze nie zwariowałam.
Jego oczy pozbawione jakiegokolwiek wyrazu przez cały czas bacznie ją obserwowały. Chwilę później jego usta rozciągnęły się w cwanym uśmiechu, a w oczach zatańczyły dziwne iskierki. Zupełnie jakby coś planował i był pewny tego, co robi.
- Nie masz wyjścia, skarbie – Chris zaśmiał się na głos.
- Nie wyszłabym za ciebie nawet gdybyś był ostatnią osobą na ziemi.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę łazienki, jednak blondyn złapał ją za rękę i mocno szarpnął, odwracając ją w swoją stronę. Leanne straciła równowagę i wpadła w jego ramiona. Spiorunowała go spojrzeniem.
- Zrobisz to – powiedział cicho. – Choćby dlatego, żeby uszczęśliwić swoją matkę. Zrobisz to, bo wszyscy tego od ciebie oczekują. Bo tak powinno być.
Leanne zacisnęła zęby i wyrwała się z jego uścisku.
- Wyjdź stąd – powiedziała poprawiając ze złością ręcznik. – Nie chcę na ciebie patrzeć.
Chris wyprostował koszulę na piersi i westchnął, a na jego ustach znów pojawił się ten sam irytujący uśmiech.
- O wiele bardziej podobasz mi się w rozpuszczonych włosach – powiedział, poczym podszedł do niej i jednym ruchem ściągnął różową gumkę z jej włosów, a te opadły na jej ramiona. – Czekam na dole. Nie spóźnij się na śniadanie.
I wyszedł.
Leanne zamrugała kilkakrotnie powiekami, poczym pokręciła głową. Nic nie miało już sensu. Od kiedy to blondynowi tak zależy na tym, żeby byli razem? Mało tego, od kiedy chce zakładać rodzinę? Nie miała pojęcia skąd w nim taka zmiana i nie chciała tego wiedzieć. Chciała, żeby odczepił się od niej raz na zawsze. Żeby zostawiają w spokoju.
Szybko przebrała się w sukienkę i poszła do łazienki. Tam znalazła drugą gumkę i związała włosy w kucyk, zanim wyszła, podkreśliła trochę oczy i ostatni raz spojrzała w lustro. Wzięła głęboki oddech. Wróciła do pokoju i wyciągnęła z szafy buty na obcasie w delikatnym odcieniu różu. Włożyła je szybko i wyszła z pokoju.
Zeszła na dół i skierowała się prosto do jadalni. Kiedy szła jej kroki odbijały się echem od wysokich chłodnych ścian. W całym domu panowała taka cisza, jakby zupełnie nikogo nie było.
A może nikogo nie ma – przemknęło jej przez myśl. – Może to wszystko mi się śni, a ja po prostu jeszcze się nie obudziłam? Słyszała kiedyś, że szczypanie potrafi zdziałać cuda i wyrwać z najgłębszego snu. Leanne przygryzła dolną wargę i uszczypnęła się w ramię. Jednak nic się nie zmieniło. Westchnęła i z ciężkim sercem pchnęła potężne drzwi prowadzące do jadalni.
Jej oczom ukazał się długi dębowy stół, przy którym siedziała już matka, Charlotte, a także stary i młody Blake. Uśmiechnęła się krzywo i zajęła swoje miejsce. Pech chciał, że musiało ono być akurat obok Chris’a. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i podniósł kryształowy dzbanek wypełniony sokiem pomarańczowym.
- Pozwolisz? – uśmiechnął się do niej.
Nic nie mówiąc podsunęła mu szklankę. Kiedy ta wypełniona była pomarańczowym płynem, kiwnęła głową i upiła łyk. Starała się nie patrzeć w jego stronę. Czy matka specjalnie usadziła go akurat na tym miejscu? Obok niej? Co ona sobie myślała? Że zbliżą się jakoś do siebie? Że będą szczęśliwi i rzucą się sobie w ramiona?
Leanne wbiła wzrok w suchego tosta, jaki leżał na jej talerzu i skrzywiła się lekko. Nie była głodna. Śniadanie było ostatnią rzeczą, na którą miała ochotę. Westchnęła i przytknęła szklankę z sokiem do ust.
- Leanne, kochanie – odezwał się Chris. – Przecież musisz coś zjeść.
Szatynka posłała mu ukradkiem chłodne spojrzenie, ale nie odezwała się ani słowem. Poczekała aż wszyscy skończą śniadanie. Kiedy zobaczyła, że jej matka wstaje, ona sama szybko się podniosła, podziękowała i ruszyła w stronę drzwi.
- Leanne? – usłyszała za sobą.
Zacisnęła zęby, zatrzymała się i odwróciła z wymuszonym uśmiechem. Wbiła wzrok w blondyna, który przez cały czas głupkowato się do niej uśmiechał.
- Słucham?
- Chyba nie wybierasz się na górę, prawda? – uniósł jedną brew. – Jest taka piękna pogoda. Zapraszam cię na spacer.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Nie wypadało odmówić, zwłaszcza, kiedy patrzyli się na nią wszyscy zebrani. W duchu kipiąc ze złości kiwnęła głową i wyszła z jadalni prosto do przestronnego korytarza. Zła otworzyła szafę i wyjęła z niej różowy płaszczyk. Nie miała ochoty na nic, na żaden spacer, w szczególności w towarzystwie tego człowieka.
Zapięła ostatni guzik i wyszła na zewnątrz.
Uderzył ją podmuch chłodnego wiatru. Zacisnęła dłonie w pięści i schowała do kieszeni. Zeszła po kilku stopniach i zatrzymała się. Rozejrzała się wokół. Na drzewach było coraz mniej liści, a kwiaty w ogrodzie zaczęły przekwitać. Nie lubiła takiego widoku. Nie lubiła patrzeć jak liście spadają na ziemie. Jak umierają. Zdecydowanie wolała wiosnę, czas, kiedy wszystko rozkwitało i odżywało. Kiedy noce i dnie stawały się coraz cieplejsze.
Po kilku długich chwilach usłyszała dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a potem szybkie kroki na schodach. Nie odwróciła się.
- Wybacz, że musiałaś czekać – powiedział blondyn i musnął ustami jej dłoń.
Dziewczyna szybko zabrała ją i z powrotem wcisnęła w kieszeń.
- Nie życzę sobie, żebyś tak robił – warknęła i ruszyła przed siebie.
Szli, a kiedy zapuścili się w głąb ogrodu, z dala od okien i wścibskich spojrzeń, blondyn objął ją w talii. Leanne próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie. Westchnęła zrezygnowana.
- Co by powiedzieli…
- Tu nikt nas nie widzi – przerwał jej w pół zdania.
- To nie znaczy, że masz prawo mnie dotykać! – syknęła. – Zabierz te łapy!
Blondyn przysunął ją do siebie bliżej, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko niej. Skrzywiła się i wykręciła głowę w drugą stronę.
- Zostaw mnie – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Tylko po to wyciągnąłeś mnie na ten cholerny spacer?!
- Kochanie…
- Nie mów tak do mnie!
Przez chwilę uważnie się jej przyglądał. Leanne westchnęła zniecierpliwiona i szarpnęła lekko, ale zbyt mocno ją trzymał żeby mogła mu się wyrwać.
- Nie potrzebnie stawiasz opór – powiedział z nutką politowania. – Przecież oboje doskonale wiemy, że zgodzisz się za mnie wyjść.
Dziewczyna spiorunowała go spojrzeniem i popukała się palcem w czoło śmiejąc się drwiąco. Pokręciła głową.
- Jesteś głupi – powiedziała. – A poza tym, to od kiedy tak ci pilno do małżeństwa?
- Zakochałem się w tobie – uśmiechnął się.
- Akurat – prychnęła. – Opanuj się! Chyba nie chcesz się w to pakować?!
Patrzyła na niego. Czuła jak do pod powiekami zbierają się łzy. Nie wiedziała co robić, żeby odwieść go od tego absurdalnego pomysłu. Czuła, że każdy sposób okaże się zły. I wcale się nie myliła. Pocałował ją w policzek.
- Chcę – powiedział, a w jego oczach znowu zatańczyły wesołe iskierki. – Powiem ci więcej, będziemy razem bardzo szczęśliwi.
----------------------------------------------------------------------
No i jest nowy rozdział, jak i nowy wystrój ;-) Mam nadzieję, że Wam się podobał ;-) To chyba tyle na dziś... Chyba nie mam już nic do powiedzenia :P
Aha, proszę o zostawianie informacji o nowych rozdziałach w zakładce 'POWIADOMIENIA' ;-) To tak dla przypomnienia ;-)
I to by było a tyle.
Pozdrawiam wszystkich i obiecuję, że następny rozdział postaram się dodać szybciej ;-)
Bardzo ładny nagłówek. Podoba mi się. ;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Leanne. Jest postawiona w sytuacji bez wyjścia. Matka raczej nie pozwoli jej zrezygnowac z tego ślubu, za bardzo przywykła do życia w luksusie. Gdyby jeszcze ten ślub miał byc z kimś, kogo lubi, to pół biedy. Nie dziwię się, że Leanne nie lubi Chrisa. Jest taki pewny siebie i przekonany o tym, że dziewczyna za niego wyjdzie. Chciałabym zobaczyc jak Leanne zdjemuje ten uśmieszek z jego twarzy i odmawia. Ale coś czuję, że i tak zmuszą ją do tego ślubu. A Chris na pewno nie będzie dobrym mężem.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny. ;)
Rozdział bardzo fajny, ale krótki.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie wygląd strony, jest taki królewski.
A i nie wiem czy już to pisałam, ale czy mogłabym informować mnie o rozdzialach na bieżąco, tak jak to teraz zrobiłas?
Blog wspaniały jak i opowiadanie.
Z niecierpliwością czekam na następny. :D
Mam wewnętrzny konflikt tragiczny :D bo generalnie uwielbiam Chrisa i chciałabym, żeby na końcu był z Leanne, ale z drugiej strony kolesiowi przydałby się kubeł zimnej wody, żeby przestał być taki pewny siebie, żeby zniknął mu ten cwany uśmiech z twarzy i tak liczę, że Leanne się nie zgodzi, bo nie lubie uległych bohaterek. A matka dziewczyny powinna się zastanowić co jest dobre dla jej córki, a nie co myśli że jest dobre, bo to duża różnica, to jednak straszne że ona wręcz zmusza ja do ślubu, sama niech znajdzie sobie jakiegoś fagasa, już jej nie lubię. A teraz czekam na kolejny, mega szybki next :D huehuehue
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo. :D
UsuńHej zapraszam na 4 rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://lonelinesswithfrends.blogspot.com/
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award :D
OdpowiedzUsuńWięcej na pod tym postem :D http://orange-and-white.blogspot.com/p/l.html
Podobało mi się, jak zawsze, ale mam hm, wrażenie, że Leanne robi z siebie pewnego rodzaju mimoze? Stawia się, ale tak niemrawo, pozwala na wszystko, nie odzywa się specjalnie w tym temacie. Może to moje wrażenie, bo sama wiesz, że ja bym od razu wyskoczyła z mordą i rozerwała wszystkich w zasięgu 50 metrów ale :]
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie strasznie ten nowy szablon, jest genialny. Mam nadzieję, że szybko wstawisz coś nowego ;)
PS: Po Twoim moŻu łez, znalazłam teraz wierze, zamiast wieże :]
Oj już się tak nie czepiaj :P Zaraz to poprawię ;) Jak się szybko pisze, to nie sposób nie zrobić błędu, nawet tak banalnego :P
UsuńHej :) Zostałaś nominowana do Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji u mnie http://ludzka-istota.blogspot.com/