niedziela, 26 kwietnia 2015

Chapter XIII



          Rankiem obudził ją delikatny pocałunek, jaki Matt złożył na jej czole. Mruknęła zadowolona i przetarła zaspane oczy. Czuła się wspaniale i chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie.
          - Zobaczymy się wieczorem – szepnął jej do ucha i jeszcze raz ją pocałował.
          - Już idziesz? – jęknęła z niezadowoleniem.
          - Nie mam innego wyjścia – zaśmiał się cicho. – Muszę iść do pracy. Ale będzie mi miło, kiedy mnie odwiedzisz.
          Uśmiechnęła się i przymknęła powieki. Chciała spać dalej. W jego ramionach sen przychodził o wiele szybciej i dużo lepiej jej się spało. Podobało jej się to, jednak w głębi duszy zasypiała z niepokojem. Co by było, gdyby Chris ich nakrył? Pokręciła głową. Wolała o tym nie myśleć, jednak doszła do wniosku, że powinni być dużo bardziej ostrożni. Po chwili odrzuciła kołdrę na bok i wstała.
          Chłopak pokręcił głową.
          - Śpij księżniczko, jeszcze bardzo wcześnie.
          - I tak muszę zamknąć za tobą drzwi – zachichotała i machnęła ręką w stronę drzwi balkonowych.
          Uśmiechnął się do niej czarująco.
          - Zapomniałem, że jestem tutaj nielegalnie. Chciałbym żeby to się zmieniło.
          - W takim razie musimy coś z tym zrobić – powiedziała unosząc jedną brew.
          - Zostawiłem ci na szafce adres. Przyjdź do mnie około 12. Może oficjalnie umówimy się na wieczór?
          Kiwnęła radośnie głową, odprowadzając go do drzwi. Wspięła się na palce, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go.
          - Do zobaczenia, panie Wilde.
          - Trzymaj się, mała – pocałował ją. – I wracaj do łóżka spać!
          - Jasne – przewróciła teatralnie oczami. – I nie mów do mnie „mała”.
          I zaraz potem już go nie było, a ona zgodnie z obietnicą, wróciła do łóżka. Przez cały czas miała wrażenie, że nie potrzebuje snu. Jednak kiedy tylko jej głowa znalazła się na poduszce, zasnęła. To było dowodem na to, jak bardzo się myliła.


***


          - Dobrze, w takim razie czekam – rzucił do telefonu i pospiesznie rozłączył się.
          Matt westchnął i schował telefon do kieszeni. Leanne zabroniła mu jeździć taksówkami, ale przecież jej tu nie było, prawda? Niedługo potem podjechał wyczekiwany samochód. Miał jeszcze trochę czasu, w sam raz, żeby wrócić do domu, przebrać się i jechać do pracy. Odkąd zaczął się spotykać z Leanne jego nastawienie i ogólna chęć do robienia czegokolwiek uległy diametralnej zmianie.
          Rozmyślając nawet nie zauważył, kiedy dojechał do domu. Nakazał kierowcy, żeby poczekał, a sam pobiegł w stronę budynku. W pośpiechu wpadł do swojego pokoju, zrzucił ubrania i pognał do łazienki przylegającej do pokoju. Po błyskawicznym prysznicu ubrał się i nim się obejrzał, z powrotem siedział w taksówce, jadąc pod wcześniej wskazany adres.
          Jego życie całkiem się zmieniło. Miał wrażenie, że jego świat stanął na głowie. W ciągu zaledwie kilku dni z człowieka żyjącego pełnią życia, niemogącego nigdzie zagrzać miejsca, zmienił się w całkiem spokojnego, przyziemnego i poważnego. A może mu się tylko wydawało, że wcześniej żył pełnią życia? Może tylko uciekał od obowiązków?
          Może. Jednak nie zamierzał się nad tym zastanawiać, ponieważ jego myśli zaprzątały inne sprawy. A przede wszystkim ten dupek, Chris.
          On sam też od samego początku przypuszczał, że ta bomba, to jego sprawka. Tak nie mogło dalej być, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, zanim coś stanie się jemu, albo co gorsza Leanne.
          Kiedy dojechali na miejsce podziękował, zapłacił i wysiadł. Przez cały czas starał się wymyśleć, co zrobić, żeby w końcu uwolnić się od Chrisa, jednak nie wymyślił nic na tyle sensownego i skutecznego. Pozostało mu jedynie całkowicie pozbyć się blondyna.
         


          Kiedy Leanne obudziła się, słońce już dawno świeciło na niebie, a służba krzątała się za drzwiami. Otworzyła oczy i popatrzyła w ich kierunku. Niby to zwykłe drzwi, a jednak oddzielają od siebie dwa całkiem odmienne światy. W jej życiu toczą się dwie historie, w których jest główną bohaterką. Dwie historie tak różne, a jednak bliskie sobie, rozdzielone jedynie zwykłymi drzwiami. Przecież bez jednej nie byłoby drugiej, prawda? Gdyby nie Chris, nie byłoby Matt’a.
          I niestety ten dzień w większości miał być poświęcony temu pierwszemu. Z ociąganiem odrzuciła kołdrę na bok, po czym powoli wstała rozciągając wszystkie mięśnie. Wcale się nie spieszyła. Nie mogła się wręcz doczekać reakcji Chris’a na jej spóźnienie. W końcu nic gorszego już jej nie mogło spotkać.
          Po chwili zostawiła za sobą ciepłe łóżko, które kusiło ją do powrotu i poszła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Czuła się dziwnie rozdarta. Na zmianę czuła złość, strach, ulgę i bezradność. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziała jak sobie z tymi dziwnymi uczuciami poradzić. Czuła się zagubiona.
          Po długiej kąpieli wyszła z łazienki wycierając wilgotne włosy w puchaty kremowy ręcznik. Mimowolnie zerknęła na łóżko. Najchętniej by do niego wróciła i tam została. Przez cały dzień. Najlepiej z Matt’em.
          Na wspomnienie chłopaka uśmiechnęła się szeroko. Już nie mogła się doczekać wieczora w jego towarzystwie. I całej nocy! Jakoś przetrwasz – pomyślała. Choć dzień się dla niej dopiero zaczął, najchętniej już by go skończyła, zwłaszcza, że zakończenie miało być bardzo przyjemne. Postanowiła myśleć o tym przez cały dzień i nie dać się nawet na chwile wyprowadzić z równowagi. Nie dam sobie popsuć humoru!
          Rzuciła wilgotny ręcznik na łóżko i podeszła do szafy, gdzie stanęła przed tradycyjnym porannym dylematem. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym, co powinna na siebie założyć, aż w końcu doszła do wniosku, że czarna sukienka będzie najbardziej odpowiednia.
          Szybko włożyła koronkową bieliznę w kolorze sukienki, a zaraz na to samą sukienkę. Wyciągnęła jeszcze szare szpilki i torebkę do kompletu, po czym zapakowała do niej telefon i karteczkę z adresem. Musiała pilnować czasu. O 12 była umówiona i nie mogła się spóźnić.
          Zrobiła delikatny makijaż, użyła ulubionych perfum i w końcu wyszła z pokoju. W połowie drogi na parter zamarła. Cholera, umówiła się, ok. Ale co z Chris’em? Przecież nie zabierze go tam ze sobą. Schodząc stopień po stopniu zastanawiała się, jak mogłaby wyrwać się spod czujnego oka Chris’a. Kiedy znalazła się w salonie, blondyn już na nią czekał. Uśmiechnął się na jej widok.
          - Witaj kochanie.
          - Cześć – ucięła. – Idziemy?
          Kiwnął głową.
          - Będziemy musieli najpierw załatwić coś w firmie. Dostałem ważny telefon.
          - Szkoda, ale to dobrze się składa.
          - Tak? Dlaczego?
          - Po pierwsze, jak sam pewnie doskonale wiesz, nie mam ochoty spędzać z tobą więcej czasu niż jest to konieczne. A po drugie, mam umówioną wizytę w salonie piękności i nie zmierzam jej odwoływać.
          Na koniec skrzyżowała ręce na piersiach tym samym dając mu do zrozumienia, że tak łatwo nie odpuści. W głębi duszy bała się, że Chris zorientuje się, że coś jest nie tak i wszystko się wyda. Ale on tylko się roześmiał.
          - Dobrze, słoneczko. Niech ci będzie. Podrzucę cię jadąc do firmy, a potem cię stamtąd zabiorę, ok?
          Kiwnęła głową. Udało jej się. Jakie to szczęście, że na tej samej ulicy był też salon piękności! Nigdy jakoś nie zawracała sobie głowy takimi szczegółami jak nazwy ulic, jednak rozmawiała kiedyś z Charlotte i to ona poleciła jej salon na tej samej ulicy, gdzie pracował Matt.
          Prawie całą drogę milczała, poza wymianą kilku uprzejmości nie powiedziała nic. Nie miała ochoty rozmawiać z blondynem. Przecież obiecała sobie, że nic nie zepsuje jej humoru, więc po co kusić los. Niedługo potem znaleźli się na miejscu. Kierowca zatrzymał samochód, a Leanne wbiła wzrok w wielki szyld nad wejściem do salonu.
          - Dziękuję, kochanie – rzuciła wysiadając szybko. – Przyjedź po mnie za dwie godziny.
          Potem zatrzasnęła drzwi i ruszyła w stronę różowego szyldu. Dopiero kiedy położyła dłoń na klamce, odważyła się spojrzeć za siebie. Ku jej wielkiej uldze po samochodzie nie było już nawet śladu. Przez chwilę wahała się, ale zaraz potem przekroczyła próg. Miała dwie godziny. Wystarczająco dużo czasu, żeby spotkać się Matt’em i wrócić do salonu na małe co nie co.
          Podeszła do lady. Młoda kobieta o prostych miedzianych włosach uśmiechnęła się do niej, poprawiając stylowe okulary na nosie.
          - Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
          - Chciałabym się zapisać na masaż – powiedziała.
          - Niestety w tej chwili nie możemy pani przyjąć – odparła przepraszającym tonem.
          - A za godzinę? Bardzo mi na tym zależy – nalegała.
          Mina kobiety o miedzianych włosach mówiła sama za siebie: nie ma takiej opcji. Leanne westchnęła. Miała nadzieję, że nie będzie musiała się posuwać do czegoś takiego, jednak musiała załatwić sobie miejsce choćby nie wiem co. Wyciągnęła z torebki portfel, a z niego złotą kartę stałego klienta, która należała do Charlotte, swój dowód oraz telefon. Następnie rzuciła oba plastikowe kartoniki na blat i zaczęła szukać odpowiedniego numeru w telefonie.
          - Moja siostra poleciła mi ten salon – zaczęła spokojnie. – Któregoś dnia chciała mnie tu zaciągnąć siłą. Jest tutaj stałą klientką. Raczej nie będzie zadowolona, kiedy do niej zadzwonię i powiem jej, jak mnie tu potraktowano, nie uważa pani?
          Kobieta patrząc na dokumenty pobladła, na co Leanne uśmiechnęła się. Udało jej się osiągnąć to, czego chciała. Przynajmniej tyle mam ze swojego nazwiska – pomyślała zadowolona.
          - Życzy pani sobie tylko masaż, czy coś jeszcze? – zapytała tamta zupełnie zmieniając ton.
          - Jeszcze nie wiem. Wrócę tu za godzinę. Przez ten czas się jeszcze nad tym zastanowię – odparła słodkim głosem.
          - Oczywiście. Proszę się o nic nie martwić. Goście tacy jak pani, to dla nasz czysta przyjemność.
          - Świetnie, w takim razie do zobaczenia za godzinę.
          Potem się odwróciła i ruszyła w stronę wyjścia. Zanim wyszła, usłyszała, że kobieta wykonuje kilka telefonów, ściągając do zakładu inne pracownice, które akurat miały dzień wolny. Leanne przez chwilę miała wyrzuty sumienia, jednak zniknęły one, kiedy tylko wyszła z salonu.
          Zanim ruszyła n drugi koniec ulicy, rozejrzała się uważnie. Jeszcze by tego brakowało, żeby Chris, albo jakiś jego wafel ją wyśledził. Kiedy się upewniła, że nikt jej nie obserwuje, ruszyła przed siebie.
          Kiedy stanęła przed przeszklonym budynkiem, zawahała się, ale zaraz potem przeszła przez automatyczne drzwi. W środku przestronnego holu kręciło się kilku robotników, którzy kończyli odnawianie po ostatnim wybuchu.
          Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widziała Matt’a.
          Zaniepokoiła się.
          Może zapomniał?
          - Pani Carter – usłyszała za plecami i szybko odwróciła się w tamtą stronę. Jej oczom ukazała się szczupła dziewczyna o blond włosach, ubrana w elegancką garsonkę, podkreślającą jej szczupłą talię. Uśmiechała się do niej przyjaźnie.
          - Słucham? – Leanne uniosła jedną brew.
          - Jest pani punktualnie – zauważyła uśmiechając się szeroko. – Pan Wilde poprosił mnie, żebym tu na panią zaczekała, a teraz, skoro już tu pani jest, muszę zaprowadzić panią do odpowiedniego pokoju. Proszę za mną.
          Leanne ruszyła za blondynką w kierunku windy, przez cały czas jej się przyglądając. To z nią pracuje Matt? Z NIĄ? Nie mógł sobie znaleźć jakiejś… innej asystentki?
          - Jak mnie pani rozpoznała? – zapytała, kiedy już jechały windą.
          Tamta uśmiechnęła się, wyciągnęła telefon i pokazała jej ekran, na którym widniało jej zdjęcie.
          - Właśnie tak – powiedziała. – Poza tym, trudno pani nie poznać. W końcu jest pani narzeczoną Blake’a!
          Leanne poczuła, jak po jej plecach przebiega lodowaty dreszcz. Cholera. Nie powinna tutaj przychodzić. Zdecydowanie. Pakuje się tylko w coraz większe kłopoty. Już chciała coś powiedzieć, ale winda zatrzymała się na właściwym piętrze, a drzwi rozsunęły się. Leanne uśmiechnęła się tylko.
          - Może nie powinnam tego mówić – zaczęła blondynka ściszonym głosem, przechodząc przez korytarz i otwierając drzwi do właściwego pokoju. – Ale proszę uważać.
          - Uważać? Na co?
          - Pan Wilde ma na panią oko – mrugnęła do niej.
          Leanne zarumieniła się.
          - W sumie nie ma co się dziwić, jest pani bardzo ładna – ciągnęła tamta, po czym westchnęła rozmarzona. – Chciałabym być na pani miejscu.
          Kiedy Leanne weszła do środka, zauważyła, że w pomieszczeniu króluje czerń i biel.
          - No nic – odezwała się znowu blondynka, wracając na ziemię. – Zostawiam tutaj dokumenty, o które prosił pan Wilde. Przynieść pani coś do picia?
          - Wodę. Poproszę wodę.
          - Oczywiście – odparła. – A pan Wilde będzie za 10minut.
          I już jej nie było.
          Boże, w co ja się pakuję – pomyślała spanikowana.
          Rozejrzała się dookoła, a pierwsze, na co padł jej wzrok, to czarna teczka na szklanym blacie biurka. Wyciągnęła rękę w jej kierunku, ale zatrzymała ją w pół drogi. Nie powinna tam zaglądać. Zaraz jednak odepchnęła od siebie tę myśl. W końcu, gdyby miał coś do ukrycia, nie zostawiałby tego na wierzchu.
          Wzięła teczkę do ręki i otworzyła ją. Jej oczom ukazał się plik gęsto zadrukowanych kartek. Jakieś numerki, cyferki i znaczki, które dla niej na pierwszy rzut oka nie miały sensu. Dopiero kiedy na jednej ze stron dostrzegła nazwisko „Blake” wypisane drukowanymi literami, zamarła wpatrzona w kartkę. To jednak nie były znaki bez żadnego sensu.
          Przyjrzała się bliżej kartkom, które trzymała w dłoniach. Dane Chris’a, wyciągi z kont, rejestry połączeń, zdjęcia… Znalazła nawet dokumenty dotyczące jej ojca i firmy.
          Serce zaczęło jej bić szybciej. Była w szoku. Po co Matt zbiera takie informacje?
          Nie zdążyła przejrzeć reszty dokumentów, bo do drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł brunet. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Sama nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Płakać? Śmiać się? Wykrzyczeć, co o tym sądzi? Nie wiedziała, jednak to, co trzymała w dłoniach, wskazywało na jedno.
          - Co to jest? – zapytała chłodno. – Wyjaśnisz mi to?
          - To nie tak jak myślisz…
          - A jak?! – krzyknęła zrywając się w miejsca. – A jak jest?! A może to ty zabiłeś mojego ojca, co? A teraz czaisz się na Chris’a!
          - Uspokój się i nie krzycz – powiedział spokojni. – Usiądź, wszystko ci wyjaśnię.
          Usiadła, wcześniej ze złością rzucając teczkę z powrotem na biurko. Matt pozbierał kartki, które przypadkiem wypadły z teczki i gestem zaprosił dziewczynę na obitą skórą kanapę w rogu pokoju. Bez słowa przeszła i usiadła we wskazanym miejscu.
          - Posłuchaj mnie – zaczął. – To nie ja zabiłem twojego ojca, ale nie ukrywam, że chcę pozbyć się Chris’a. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię. W tej teczce są wszystkie dokumenty i informacje, które zagwarantują mu długoletni pobyt w więzieniu. Wszystko zdobyła dla mnie Nathalie, moja asystentka. Jest we wszystko wtajemniczona.
          W tym samym momencie do pomieszczenia weszła ta sama blondynka, która ją tu przyprowadziła. Nathalie posłała jej uśmiech.
          - W tej teczce są dowody na to, że to Chris stoi za śmiercią twojego ojca – kontynuował. - Dowody na to, że to on was okradł i zlecił zabójstwo jeszcze paru innych osób, a teraz udaje wspaniałego człowieka.
          Leanne poczuła jak serce niemal jej zamiera. Brakowało jej powietrza.
          - To, że wsadzą go do więzienia to nic. Człowiek, który ma tyle pieniędzy, wyjdzie stamtąd szybciej, niż się tam znalazł, o ile w ogóle tam trafi. Musimy go po prostu zlikwidować.
         



------------------------------------------------------------------
Cześć!
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale miałam tyle na głowie, że nie miałam kiedy. W ostatnim czasie w ogóle mam strasznie dużo spraw do ogarnięcia. Robię praktyki w przedszkolu i już wchodzę w fazę prowadzenia zajęć, więc muszę sporo przygotowywać. Poza tym robiłam kurs na wychowawcę kolonijnego i tu Wam się pochwalę: zdałam, zaliczyłam, mogę śmigać na kolonie :D
Może to marne wytłumaczenie, ale wierzcie mi, kiedy wraca się do domu po całym dniu na uczelni, to już się nic nie chce.
Ale teraz pełna mobilizacja! Jeszcze trzy rozdziały do końca + epilog. To nie dużo, więc postanowiłam się zebrać i od tej pory dodawać co tydzień nowy rozdział.

Jeszcze raz przepraszam Was za tak długą nieobecność, za błędy, które popełniłam w tekście i za wszystko, o czym zapomniałam, a za co powinnam przeprosić ;-)
Mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca.
Następny rozdział za tydzień!
Pozdrawiam :*

2 komentarze:

  1. Zajmuję! ;* Niebawem przybędę z komentarzem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje "niebawem" okazało się być szybsze niż sądziłam, ale to dla mnie powód do radości;D Szczerze powiedziawszy stęskniłam się za Twoim opowiadaniem przez cały ten czas oczekiwań, więc ogromnie się cieszę, że wreszcie coś dodałaś. I nadal nie mogę uwierzyć, że do końca pozostały tylko 3 rozdziały!

      Zanim przejdę do opinii o rozdziale, odniosę się jeszcze do twojego koma u mnie. Nie wiem czy czytasz moje odpowiedzi dlatego napiszę tu. Otóż wcale nie zapomniałam Cię powiadomić i wcale Cię nie wykluczyłam;) Po prostu powiadamiam ludzi alfabetycznie i zanim zdążyłam dojść do M to Ty już się odezwałaś z komentarzem;) Więc nie widziałam sensu by zostawiać Ci spam skoro dałaś jasno do zrozumienia, że wiesz o rozdziale;D Dlatego nie dostałaś ode mnie informacji. Po prostu byłaś szybsza;)

      Dobra, rozdział ;) Lea balansuje na krawędzi. Mam takie wrażenie, że jej zachowanie jest bardzo ryzykowne. Jak widać jest dość znaną osobą i każdy może w każdej chwili donieść Chrisowi, że spotyka się z innym facetem. On o tym wie, fakt, ale usłyszeć to od kogoś innego bądź dostać ewidentny dowód na zdradę to co innego. Myślę, że wpadłby w ogromny szał gdyby zobaczył ich razem, a to jest bardzo prawdopodobne. Myślę, że niedługo i Lea i Matt mogą być przez ten romans w koszmarnym niebezpieczeństwie. Co ja mówię! Już są! Przecież Chris już raz usiłował zabić Matta.

      Przez moment miałam chwilę zawahania, przyznaję się bez bicia. Gdy Leanne zaczęła przeglądać te papiery to też miałam przez chwilę wrażenie, że Matt jest nieszczery i coś ukrywa. Ale na szczęście szybko okazało się, że jest to głupotą. Odetchnęłam z ulgą! Niby wiedziałam, że Chris ma coś wspólnego ze śmiercią ojca Leanne, ale co innego się domyślać, a co innego dostać to na tacy. To bardzo dobrze pokazało jakim potworem i brutalem jest Chris. On ma coś z głową! Nie zawahał się zabić męzczyzny, a potem udawać ideał przed jego rodziną i dobierać się do jego córki. Jaki on jest podły! grrrr...

      Ciekawa jestem co wymyślił Matt. Chce go zabić? I stać się takim jak on? Lea nie powinna do tego dopuścić. Matt nie powinien brudzić sobie rąk kimś takim jak Chris. Bądź co bądź to i tak zabójstwo. A Matt będzie mordercą... Więc mam nadzieję, że znajdą inne wyjście.

      Pozdrawiam! ;**
      I czekam na kolejny rozdział! ;*

      Usuń