Leanne
wpadła jak burza do gabinetu, w którym zwykle przesiadywał Chris, nie zwracając
uwagi na protesty jego sekretarki.
- Tam nie można wchodzić! - zawołała blondynka, poczym wstała i wychodząc zza biurka ruszyła szybkim krokiem w stronę Leann.
Ale ona tylko popatrzyła na nią pogardliwie. Długie blond włosy, upięte w elegancki kok, czarna krótka spódniczka i marynarka. Do tego długie nogi i wysokie szpilki. Leanne nie miała wątpliwości, że nie raz zostawała „po godzinach” u Chris’a. Posłała jej tylko uśmiech pełen złośliwości, poczym weszła do gabinetu, zatrzaskując blondynce drzwi przed nosem.
Chris odłożył jakiś plik gęsto zadrukowanych kartek na biurko i podniósł wzrok na przybyłą dziewczynę.
- Co ty sobie wyobrażasz? – warknął szybko chowając te same kartki, które jeszcze przed chwilą uważnie przeglądał.
Szatynka popatrzyła na niego, a złość w niej zawrzała. W tamtej chwili miała ochotę rozerwać go na strzępy. Z trudem stłumiła w sobie tę chęć, poczym zmierzyła go spojrzeniem.
- Ty mi powiedz! – niemal krzyknęła, poczym podeszła do biurka i wsparła się o nie ramionami. – Co to ma być?
Dziewczyna patrzyła jak w jednej chwili z twarzy chłopaka znika grymas złości, a na jego miejscu pojawia się szeroki uśmiech, który bardzo ją irytował.
- Podobały ci się kwiaty? – zapytał szczerząc się głupkowato.
Leanne poczuła jak wszystko się w niej gotuje. Miała wrażenie, że zaraz zrobi coś, czego później może żałować. A nie chciała robić sobie problemu.
- Wsadź sobie w dupe te zasrane kwiaty! – krzyknęła bliska wybuchu wściekłości. – Myślisz, że jak kupisz mi jakieś zielsko, to zapomnę o tym, co zrobiłeś i jak mnie potraktowałeś?! Otóż, muszę cię rozczarować!
- Myślałem, że lubisz róże – powiedział spokojnym głosem, co trochę zbiło ją z tropu.
Zawahała się.
- Lubię.
- Więc nie rozumiem zupełnie, o co tyle szumu.
Popatrzyła na niego, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Pokręciła głową. „O co tyle szumu”? To wszystko, co miał jej do powiedzenia? Właśnie tak to wszystko widział?
- Nie rozumiesz? – zapytała wbijając w niego wzrok. – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, który koniecznie musi dostać to, czego chce. Zachowujesz się jak skończony dupek! A ja nie pozwolę się tak traktować, rozumiesz?! Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć – powiedziała schodząc z tonu – to nie chciałabym być w twojej skórze.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi, ale w połowie drogi Chris złapał ją z a ramię i odwrócił w swoją stronę. Zła odtrąciła jego rękę i popatrzyła mu w oczy. Może i był skończonym dupkiem, ale oczy miał ładne.
- Masz rację – powiedział ze skruchą w głosie. – Jestem idiotą…
- To już wiem – prychnęła przerywając mu. – Doszedłeś do jakichś innych wniosków?
-… ale zakochanym idiotą – dokończył i uśmiechnął się do niej. – W tobie.
Rzuciła mu spojrzenie, w którym mieszała się pogarda ze strachem. Co on opowiadał? Nie mógł mówić prawdy. W to nie mogła uwierzyć. Zaśmiała się drwiąco.
- Serio? W dziwny sposób to okazujesz.
- Wybacz mi – szepnął. – Nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło. To nigdy nie powinno mieć miejsca.
Delikatnie objął ją, a kiedy nie wyczuł żadnego oporu z jej strony, przygarnął ją do siebie i przytulił.
- Nigdy nikogo tak nie kochałem. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie chcę cię stracić, dlatego też chcę, żeby ślub odbył się jak najszybciej. Czasem trudno mi nad sobą zapanować.
Leanne zamrugała kilkakrotnie powiekami, a kiedy uświadomiła sobie, co się dzieje, starała się oswobodzić z jego ramion. Niestety uścisk był zbyt mocny. Zrezygnowana, z chaosem w głowie ponownie wbiła w niego wzrok. Już nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- A myślisz w ogóle o tym, czego ja chcę i czego ja potrzebuję? Człowieku, opamiętaj się i daj mi spokój – powiedziała, a głos mimowolnie jej zadrżał.
Przeniosła wzrok na jego usta, które znalazły się niebezpiecznie blisko jej. Odsunęła się na tyle, na ile mogła.
- Wybacz mi to, co zrobiłem – szeptał. – Obiecuję, że nigdy więcej nie dojdzie do podobnego incydentu, moja droga.
Chwilę potem poczuł jego usta na swoich i w pierwszej chwili chciała go odepchnąć i dać mu w twarz, ale po kilku sekundach sama zatonęła w pocałunku. Jego usta były takie miękkie i kuszące, że nie mogła się oprzeć. Chris przycisnął ją do siebie mocnej, tak, że stykali się niemal każdą częścią ciała.
W pewnej chwili poczuła, jak jego dłoń zaczyna wędrować coraz to wyżej, albo niżej pod materiałem jej szarej sukienki. Zadrżała, a serce zabiło jej mocniej. Czuła, że on jej chce. Chce i to bardzo.
Leanne oderwała usta od jego ust i odsunęła się na tyle, na ile to było możliwe. Słyszała jego przyspieszony oddech, a pod palcami wyczuła mocne uderzenia jego serca. Nie miała wątpliwości, że krew w nim niemal wrze. Popatrzyła na niego.
- Pójdę już – powiedziała zachrypniętym głosem.
Chciała spełnić to, co przed chwilą powiedziała. Bardzo chciała. Ale Chris nadal trzymał ją w mocnym uścisku.
- Chris – szepnęła. – Puść mnie!
- Nie możesz jeszcze chwilę zostać? – zapytał patrząc na nią z błyskiem w oku.
- Nie, nie mogę – odparła już pewniejszym tonem, poczym zaśmiała się z kpiną. – Naprawdę potrzebujesz tylko chwilki?
Przyciągnął ją do siebie i jeszcze raz namiętnie pocałował. Leanne położyła dłonie na jego piersi i ponownie chciała go odepchnąć, ale i tym razem jej się to nie udało.
- Oczywiście, że nie – mruczał między kolejnymi pocałunkami. – Chcesz się przekonać?
W jej głowie zapaliła się czerwona lampka, ta sama, która zwykle zapalała się w razie jakiegoś zagrożenia. Źle, źle, źle. Jest źle – przeleciało jej przez myśl. W jednej chwili poczuła bolesne ukłucie strachu. Ze wszystkich sił starała się go odepchnąć.
- Chris – pisnęła. – Ja nie chcę… Nie chcę, słyszysz?!
Nie zwracając uwagi na jej protesty, zaczął całować jej szyję.
- Nie wiesz, co tracisz – mruknął jej do ucha subtelnym tonem, poczym trochę rozluźnił uścisk.
- Wyobrażam to sobie – odparła już spokojniejsza. – Puść mnie. Chcę wyjść.
Uśmiechnął się.
- Dopiero przyszłaś!
- Ale już wychodzę.
- Nie wychodzisz – zaśmiał się.
- Ależ tak!
Szarpnęła się, ale znowu nic tym nie wskórała. Spiorunowała go spojrzeniem, a potem westchnęła zrezygnowana. Miała już serdecznie dość przebywania w jego towarzystwie. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Wrócić do domu. I być jak najdalej od niego.
- Wybacz mi – powiedział cicho patrząc jej głęboko w oczy. – Wybacz mi moje głupie zachowanie.
Popatrzyła na niego, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Jak miała mu wybaczyć to, co jej zrobił i jak ją potraktował? Jak w ogóle śmiał ją uderzyć? A teraz myślał, że tak po prostu mu odpuści? Że tak po prostu mu daruje i zapomni? Myślał, że co? Że kwiatkami wszystko załatwi?
- Ja… nie wiem
- Będę ci słał tyle kwiatów, ile tylko będę mógł. Będę słał je, aż mi wybaczysz.
- Nie wydurniaj się!
Odwróciła głowę i znowu spróbowała go od siebie odsunąć, a kiedy uścisk się rozluźnił, pomyślała, że jej się w końcu udało. Popatrzyła w stronę, gdzie powinien stać Chris. Ku jej zaskoczeniu był tam, ale nie stał, tak jak powinien. Klęczał.
- Wybacz mi – powtórzył.
- Zwariowałeś?! – zawołała na pół zirytowana, na pół rozbawiona. – Wstań, durniu i nie rób przedstawienia!
- Wybaczysz mi?
- Nie…
- Leanne
- Na miłość boską, Chris!
Blondyn błyskawicznie wstał i znowu ją pocałował, szepcząc „wybacz” między kolejnymi pocałunkami.
A ona nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Miała zupełny mętlik w głowie. Musiała sobie to wszystko przemyśleć i jakoś ułożyć.
- Chris – jęknęła. – Chris, przestań już. Nie mam ochoty na to wszystko. Mam cię serdecznie dość.
- Wybacz mi!
- Jeśli dzięki temu wreszcie się zamkniesz, to dobrze! Wybaczę! – krzyknęła zirytowana dziewczyna. – Ale daj mi już święty spokój!
Jeszcze kilka razy pocałował ją, a potem niemal całkiem rozluźnił uścisk. Przez chwilę patrzyła na niego podejrzliwie, poczym odsunęła się o krok. On także nie spuszczał z niej wzroku.
- Wrócę już – rzuciła i najszybciej jak tylko mogła, opuściła pomieszczenie.
Sama już nie wiedziała, co robi. Wiedziała jedno: nie zamierzała mu wybaczać. Powiedziała tak tylko po to, żeby w końcu dał jej spokój. Żeby się odczepił i nie męczył jej. Przepraszał ją, całował. Ale czy jego intencje były szczere?
Leanne prychnęła.
Nie, nie mogły być i z całą pewnością, do szczerych było im daleko. Za długo go znała, żeby teraz uwierzyć w jego cudowną przemianę. Przez całą drogę zastanawiała się, co zrobić, żeby raz na zawsze pozbyć się Chris’a ze swojego życia. Jak zakończyć całą tą historię? Historię, której koniec tylko z pozoru zapowiadał się idealnie, a w rzeczywistości miał być tragiczny i nieszczęśliwy?
Szła szybko ulicą, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół niej. Nie interesowało jej to. Była zbyt pogrążona w myślach i zbyt zaaferowana tą sprawą, że nikogo i niczego nie była w stanie zauważyć. Aż w pewnym momencie wpadła na kogoś z takim impetem, że pod wpływem zderzenia straciła równowagę, a świat zawirował jej przed oczami. Upadła, jednak wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zwróciła uwagi na tępy ból rozchodzący się po jej kręgosłupie.
Potrząsnęła głową oszołomiona.
- Jasna cholera – warknęła rozglądając się dookoła i niemal od razu trafiając na swoją przeszkodę. – To ty?
Matt odwrócił się i popatrzył na nią lekko wystraszony. Szybko pomógł jej się pozbierać.
- Nic ci nie jest? – zapytał. – Przepraszam, nie zauważyłem cię.
- To raczej moja wina – odparła otrzepując sukienkę. – Powinnam patrzeć przed siebie.
Nie patrząc na niego strzepała resztę piachu z sukienki. Znowu znalazła się w sytuacji, kiedy nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Zmieszana popatrzyła na niego.
- Śledzisz mnie?
- Skąd – zaśmiał się. – Wracałem akurat do domu.
- Jasne – fuknęła. – I niby przypadkiem na mnie wpadłeś?
- Słyszałem, że przypadki chodzą po ludziach. Pewnie i tak było tym razem – wyszczerzył się.
Przewróciła oczami. Nie wierzyła w coś takiego jak przypadek. Nie wierzyła w przeznaczenie i jakoś nie chciało jej się wierzyć, że to ich spotkanie to niby ten wyżej wspomniany „przypadek”. Według niej przeznaczenie było czymś, co nigdy nie mogło mieć miejsca. Czymś, co nigdy się nie miało prawa zdarzyć. To nie istnieje. Nie ma przypadków, a ludzie sami kierują swoim losem i to od nich zależy to, co się wydarzy w przyszłości.
- Skoro już się po raz kolejny spotkaliśmy, to może dasz się zaprosić na kawę?
- Nie pijam kawy – odparła i zmrużyła oczy. Przez chwilę zastanawiała się, co musiałaby zrobić, żeby go do siebie zrazić.
Ale chłopak, mimo jej lekceważącego tonu, wcale nie wydawał się zniechęcony, a wprost przeciwnie – bardziej zainteresowany jej osobą. Zirytowana pokręciła głową. Czy naprawdę w słowniku każdego faceta „nie” znaczy „tak”, a „daj mi spokój” – „bierz mnie tygrysie”? Czy tak trudno było im zrozumieć proste słowa?
- W takim razie napijemy się herbatki – Matt uśmiechnął się rozbrajająco. – I porozmawiamy sobie.
- No nie wiem…
Ale on już zdążył objąć ją ramieniem i zmusić do tego, aby poszła za nim w kierunku jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie mogliby napić się czegoś ciepłego. Leanne przez całą drogę starała się stawiać opór, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Chłopak każdą jej nieudolną próbę wymknięcia się spod jego ramienia kwitował śmiechem, a za każdym razem, kiedy ona słyszała jego rozbawiony głos, serce zaczynało bić dużo szybciej.
Kiedy po raz kolejny powietrze rozdarł jego serdeczny śmiech, po jej ciele rozeszły się przyjemne dreszcze i aż sama zaśmiała się w głos. Wyśmiała swoje odczucia. To przecież niedorzeczne. Przecież to obcy człowiek.
- Tam nie można wchodzić! - zawołała blondynka, poczym wstała i wychodząc zza biurka ruszyła szybkim krokiem w stronę Leann.
Ale ona tylko popatrzyła na nią pogardliwie. Długie blond włosy, upięte w elegancki kok, czarna krótka spódniczka i marynarka. Do tego długie nogi i wysokie szpilki. Leanne nie miała wątpliwości, że nie raz zostawała „po godzinach” u Chris’a. Posłała jej tylko uśmiech pełen złośliwości, poczym weszła do gabinetu, zatrzaskując blondynce drzwi przed nosem.
Chris odłożył jakiś plik gęsto zadrukowanych kartek na biurko i podniósł wzrok na przybyłą dziewczynę.
- Co ty sobie wyobrażasz? – warknął szybko chowając te same kartki, które jeszcze przed chwilą uważnie przeglądał.
Szatynka popatrzyła na niego, a złość w niej zawrzała. W tamtej chwili miała ochotę rozerwać go na strzępy. Z trudem stłumiła w sobie tę chęć, poczym zmierzyła go spojrzeniem.
- Ty mi powiedz! – niemal krzyknęła, poczym podeszła do biurka i wsparła się o nie ramionami. – Co to ma być?
Dziewczyna patrzyła jak w jednej chwili z twarzy chłopaka znika grymas złości, a na jego miejscu pojawia się szeroki uśmiech, który bardzo ją irytował.
- Podobały ci się kwiaty? – zapytał szczerząc się głupkowato.
Leanne poczuła jak wszystko się w niej gotuje. Miała wrażenie, że zaraz zrobi coś, czego później może żałować. A nie chciała robić sobie problemu.
- Wsadź sobie w dupe te zasrane kwiaty! – krzyknęła bliska wybuchu wściekłości. – Myślisz, że jak kupisz mi jakieś zielsko, to zapomnę o tym, co zrobiłeś i jak mnie potraktowałeś?! Otóż, muszę cię rozczarować!
- Myślałem, że lubisz róże – powiedział spokojnym głosem, co trochę zbiło ją z tropu.
Zawahała się.
- Lubię.
- Więc nie rozumiem zupełnie, o co tyle szumu.
Popatrzyła na niego, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Pokręciła głową. „O co tyle szumu”? To wszystko, co miał jej do powiedzenia? Właśnie tak to wszystko widział?
- Nie rozumiesz? – zapytała wbijając w niego wzrok. – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, który koniecznie musi dostać to, czego chce. Zachowujesz się jak skończony dupek! A ja nie pozwolę się tak traktować, rozumiesz?! Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć – powiedziała schodząc z tonu – to nie chciałabym być w twojej skórze.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi, ale w połowie drogi Chris złapał ją z a ramię i odwrócił w swoją stronę. Zła odtrąciła jego rękę i popatrzyła mu w oczy. Może i był skończonym dupkiem, ale oczy miał ładne.
- Masz rację – powiedział ze skruchą w głosie. – Jestem idiotą…
- To już wiem – prychnęła przerywając mu. – Doszedłeś do jakichś innych wniosków?
-… ale zakochanym idiotą – dokończył i uśmiechnął się do niej. – W tobie.
Rzuciła mu spojrzenie, w którym mieszała się pogarda ze strachem. Co on opowiadał? Nie mógł mówić prawdy. W to nie mogła uwierzyć. Zaśmiała się drwiąco.
- Serio? W dziwny sposób to okazujesz.
- Wybacz mi – szepnął. – Nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło. To nigdy nie powinno mieć miejsca.
Delikatnie objął ją, a kiedy nie wyczuł żadnego oporu z jej strony, przygarnął ją do siebie i przytulił.
- Nigdy nikogo tak nie kochałem. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie chcę cię stracić, dlatego też chcę, żeby ślub odbył się jak najszybciej. Czasem trudno mi nad sobą zapanować.
Leanne zamrugała kilkakrotnie powiekami, a kiedy uświadomiła sobie, co się dzieje, starała się oswobodzić z jego ramion. Niestety uścisk był zbyt mocny. Zrezygnowana, z chaosem w głowie ponownie wbiła w niego wzrok. Już nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- A myślisz w ogóle o tym, czego ja chcę i czego ja potrzebuję? Człowieku, opamiętaj się i daj mi spokój – powiedziała, a głos mimowolnie jej zadrżał.
Przeniosła wzrok na jego usta, które znalazły się niebezpiecznie blisko jej. Odsunęła się na tyle, na ile mogła.
- Wybacz mi to, co zrobiłem – szeptał. – Obiecuję, że nigdy więcej nie dojdzie do podobnego incydentu, moja droga.
Chwilę potem poczuł jego usta na swoich i w pierwszej chwili chciała go odepchnąć i dać mu w twarz, ale po kilku sekundach sama zatonęła w pocałunku. Jego usta były takie miękkie i kuszące, że nie mogła się oprzeć. Chris przycisnął ją do siebie mocnej, tak, że stykali się niemal każdą częścią ciała.
W pewnej chwili poczuła, jak jego dłoń zaczyna wędrować coraz to wyżej, albo niżej pod materiałem jej szarej sukienki. Zadrżała, a serce zabiło jej mocniej. Czuła, że on jej chce. Chce i to bardzo.
Leanne oderwała usta od jego ust i odsunęła się na tyle, na ile to było możliwe. Słyszała jego przyspieszony oddech, a pod palcami wyczuła mocne uderzenia jego serca. Nie miała wątpliwości, że krew w nim niemal wrze. Popatrzyła na niego.
- Pójdę już – powiedziała zachrypniętym głosem.
Chciała spełnić to, co przed chwilą powiedziała. Bardzo chciała. Ale Chris nadal trzymał ją w mocnym uścisku.
- Chris – szepnęła. – Puść mnie!
- Nie możesz jeszcze chwilę zostać? – zapytał patrząc na nią z błyskiem w oku.
- Nie, nie mogę – odparła już pewniejszym tonem, poczym zaśmiała się z kpiną. – Naprawdę potrzebujesz tylko chwilki?
Przyciągnął ją do siebie i jeszcze raz namiętnie pocałował. Leanne położyła dłonie na jego piersi i ponownie chciała go odepchnąć, ale i tym razem jej się to nie udało.
- Oczywiście, że nie – mruczał między kolejnymi pocałunkami. – Chcesz się przekonać?
W jej głowie zapaliła się czerwona lampka, ta sama, która zwykle zapalała się w razie jakiegoś zagrożenia. Źle, źle, źle. Jest źle – przeleciało jej przez myśl. W jednej chwili poczuła bolesne ukłucie strachu. Ze wszystkich sił starała się go odepchnąć.
- Chris – pisnęła. – Ja nie chcę… Nie chcę, słyszysz?!
Nie zwracając uwagi na jej protesty, zaczął całować jej szyję.
- Nie wiesz, co tracisz – mruknął jej do ucha subtelnym tonem, poczym trochę rozluźnił uścisk.
- Wyobrażam to sobie – odparła już spokojniejsza. – Puść mnie. Chcę wyjść.
Uśmiechnął się.
- Dopiero przyszłaś!
- Ale już wychodzę.
- Nie wychodzisz – zaśmiał się.
- Ależ tak!
Szarpnęła się, ale znowu nic tym nie wskórała. Spiorunowała go spojrzeniem, a potem westchnęła zrezygnowana. Miała już serdecznie dość przebywania w jego towarzystwie. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Wrócić do domu. I być jak najdalej od niego.
- Wybacz mi – powiedział cicho patrząc jej głęboko w oczy. – Wybacz mi moje głupie zachowanie.
Popatrzyła na niego, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Jak miała mu wybaczyć to, co jej zrobił i jak ją potraktował? Jak w ogóle śmiał ją uderzyć? A teraz myślał, że tak po prostu mu odpuści? Że tak po prostu mu daruje i zapomni? Myślał, że co? Że kwiatkami wszystko załatwi?
- Ja… nie wiem
- Będę ci słał tyle kwiatów, ile tylko będę mógł. Będę słał je, aż mi wybaczysz.
- Nie wydurniaj się!
Odwróciła głowę i znowu spróbowała go od siebie odsunąć, a kiedy uścisk się rozluźnił, pomyślała, że jej się w końcu udało. Popatrzyła w stronę, gdzie powinien stać Chris. Ku jej zaskoczeniu był tam, ale nie stał, tak jak powinien. Klęczał.
- Wybacz mi – powtórzył.
- Zwariowałeś?! – zawołała na pół zirytowana, na pół rozbawiona. – Wstań, durniu i nie rób przedstawienia!
- Wybaczysz mi?
- Nie…
- Leanne
- Na miłość boską, Chris!
Blondyn błyskawicznie wstał i znowu ją pocałował, szepcząc „wybacz” między kolejnymi pocałunkami.
A ona nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Miała zupełny mętlik w głowie. Musiała sobie to wszystko przemyśleć i jakoś ułożyć.
- Chris – jęknęła. – Chris, przestań już. Nie mam ochoty na to wszystko. Mam cię serdecznie dość.
- Wybacz mi!
- Jeśli dzięki temu wreszcie się zamkniesz, to dobrze! Wybaczę! – krzyknęła zirytowana dziewczyna. – Ale daj mi już święty spokój!
Jeszcze kilka razy pocałował ją, a potem niemal całkiem rozluźnił uścisk. Przez chwilę patrzyła na niego podejrzliwie, poczym odsunęła się o krok. On także nie spuszczał z niej wzroku.
- Wrócę już – rzuciła i najszybciej jak tylko mogła, opuściła pomieszczenie.
Sama już nie wiedziała, co robi. Wiedziała jedno: nie zamierzała mu wybaczać. Powiedziała tak tylko po to, żeby w końcu dał jej spokój. Żeby się odczepił i nie męczył jej. Przepraszał ją, całował. Ale czy jego intencje były szczere?
Leanne prychnęła.
Nie, nie mogły być i z całą pewnością, do szczerych było im daleko. Za długo go znała, żeby teraz uwierzyć w jego cudowną przemianę. Przez całą drogę zastanawiała się, co zrobić, żeby raz na zawsze pozbyć się Chris’a ze swojego życia. Jak zakończyć całą tą historię? Historię, której koniec tylko z pozoru zapowiadał się idealnie, a w rzeczywistości miał być tragiczny i nieszczęśliwy?
Szła szybko ulicą, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół niej. Nie interesowało jej to. Była zbyt pogrążona w myślach i zbyt zaaferowana tą sprawą, że nikogo i niczego nie była w stanie zauważyć. Aż w pewnym momencie wpadła na kogoś z takim impetem, że pod wpływem zderzenia straciła równowagę, a świat zawirował jej przed oczami. Upadła, jednak wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zwróciła uwagi na tępy ból rozchodzący się po jej kręgosłupie.
Potrząsnęła głową oszołomiona.
- Jasna cholera – warknęła rozglądając się dookoła i niemal od razu trafiając na swoją przeszkodę. – To ty?
Matt odwrócił się i popatrzył na nią lekko wystraszony. Szybko pomógł jej się pozbierać.
- Nic ci nie jest? – zapytał. – Przepraszam, nie zauważyłem cię.
- To raczej moja wina – odparła otrzepując sukienkę. – Powinnam patrzeć przed siebie.
Nie patrząc na niego strzepała resztę piachu z sukienki. Znowu znalazła się w sytuacji, kiedy nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Zmieszana popatrzyła na niego.
- Śledzisz mnie?
- Skąd – zaśmiał się. – Wracałem akurat do domu.
- Jasne – fuknęła. – I niby przypadkiem na mnie wpadłeś?
- Słyszałem, że przypadki chodzą po ludziach. Pewnie i tak było tym razem – wyszczerzył się.
Przewróciła oczami. Nie wierzyła w coś takiego jak przypadek. Nie wierzyła w przeznaczenie i jakoś nie chciało jej się wierzyć, że to ich spotkanie to niby ten wyżej wspomniany „przypadek”. Według niej przeznaczenie było czymś, co nigdy nie mogło mieć miejsca. Czymś, co nigdy się nie miało prawa zdarzyć. To nie istnieje. Nie ma przypadków, a ludzie sami kierują swoim losem i to od nich zależy to, co się wydarzy w przyszłości.
- Skoro już się po raz kolejny spotkaliśmy, to może dasz się zaprosić na kawę?
- Nie pijam kawy – odparła i zmrużyła oczy. Przez chwilę zastanawiała się, co musiałaby zrobić, żeby go do siebie zrazić.
Ale chłopak, mimo jej lekceważącego tonu, wcale nie wydawał się zniechęcony, a wprost przeciwnie – bardziej zainteresowany jej osobą. Zirytowana pokręciła głową. Czy naprawdę w słowniku każdego faceta „nie” znaczy „tak”, a „daj mi spokój” – „bierz mnie tygrysie”? Czy tak trudno było im zrozumieć proste słowa?
- W takim razie napijemy się herbatki – Matt uśmiechnął się rozbrajająco. – I porozmawiamy sobie.
- No nie wiem…
Ale on już zdążył objąć ją ramieniem i zmusić do tego, aby poszła za nim w kierunku jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie mogliby napić się czegoś ciepłego. Leanne przez całą drogę starała się stawiać opór, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Chłopak każdą jej nieudolną próbę wymknięcia się spod jego ramienia kwitował śmiechem, a za każdym razem, kiedy ona słyszała jego rozbawiony głos, serce zaczynało bić dużo szybciej.
Kiedy po raz kolejny powietrze rozdarł jego serdeczny śmiech, po jej ciele rozeszły się przyjemne dreszcze i aż sama zaśmiała się w głos. Wyśmiała swoje odczucia. To przecież niedorzeczne. Przecież to obcy człowiek.
--------------------------------------------
Długo, bardzo długo nie było tu notki... Aż mi wstyd! Cóż, brak czasu robi swoje... Jedyne co mogę powiedzieć to to, że postaram się nie robić już tak długich przerw w pisaniu ;-)
Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie! No i, że rozdział Was nie zanudził ;-) Był gotowy już od dłuższego czasu, miałam go zmieniać... Ale stwierdziłam, że skoro już jest, to nie będę ingerować w jego treść ;-)
Za wszelkie błędy przepraszam!
Na koniec jeszcze zapraszam na mojego nowego bloga z szablonami, który znajduje się >>TUTAJ<<
Dopiero zaczynam i postaram się jeszcze dzisiaj coś na niego wrzucić ;-)
Pozdrawiam Was serdecznie! :*
Cudownie :D <3 jestem pierwsza :D
OdpowiedzUsuńNo i tak :D
Po pierwsze mam nadzieję, że Leanne tak łatwo nie da sie omamić :D
Bo no naprawdę myślałam i w sumie miałam nadzieję, że przywali mu w tą jego "idealną" twarzyczkę.
Niestety nie doczekałam się :/
Za to zachowanie Chrisa jest po prostu nie do ogarnięcia. Najpierw blisko był, żeby ją uderzyć, a teraz ośmiela się mówić, że ją kocha.
To prawie jak robi facet bijący kobietę jak ta chce od niego odejść ://
No ale jest nadzieja :D
Matt <3 <3 <3 :D
Ja widziałam ten jego cudowny uśmeich :D
Leanne potrzeba właśnie kogoś takiego. Kogoś kto nie zwraca uwagi na jej złe humory, ale potrafi ją rozśmieszyć.
A nie to co Chris, który osiągnął tylko tyle, że dziewczyna jest jeszcze bardziej podejrzliwa.
Może to dobrze :D
Czekam na szybciutki następny :D
Bo ci powiem się naczekałam :P
Kto wiee? Może jeszcze będzie taka okazja, że przyłoży mu w zęby :D Co ja mówię... Mogę Cię zapewnić, że na pewno będzie! Nie mogę zdradzić zbyt wiele :P
UsuńKocham tego bloga <3 Pochłonęłam wszystko już dawno, ale chyba zapomniałam skomentować xd
OdpowiedzUsuńJak dodałaś rozdział to na twarzy wyrósł mi gigantyczny banan :D
Na początku przyznam się wydawało mi się, że Leanne wszystko wyolbrzymia, ale nie byłam obiektywna. Działałam myślą "jakby mnie całował gość tak przystojny jak Pettyfer, to bym się nie opierała".
Dopiero kiedy wyobraziłam sobie siebie na jej miejscu to nie było już tak kolorowo.
Cóż rozdział bardzo mi się podoba. Nie ukrywam, że Leanne ciężko będzie zdobyć moją sympatię (którą zdobył o dziwo-Chris, bo jestem wredna ;p) i życzę ci żeby ją zdobyła.
Jezu powtarzam się -.-
Mój mózg nie działa dzisiaj jak należy chyba ://
Trzymam za ciebie kciuki :*
PS. Dzisiaj new notka u mnie :3 Przepraszam za nieskładny komentarz. :<
Bianca
No, ja na miejscu Leanne bym Chrisowi chyba odgryzła ten język! Ci faceci, to lecą do niej jak muchy, a sama nie jest im dłużna. Mnie co najwyżej Chris mógłby drogę z psich gówien czyścić, a Matt całować w dupe, szczególnie, przy takim nastroju. Ale nie ukrywam, że obaj panowie są sexowni i jestem zachwycona każdą sceną z nimi :3 Szczególnie z Chrisem i jego natarczywością, mimo, że w realnym życiu, z mojej strony miałabym zupełnie inne patrzenie na to :) Lepiej się spręż i pisz szybciej te rozdziały, a nie co tyle czasu! Mnie nie obchodzi, że sesja, ja Cię do niej wyucze, tylko pisz! :D
OdpowiedzUsuń[kurtyny-popiolu.blogspot.com]
Ależ Leanne ma pecha. Obydwaj panowie tacy namolni. :) Czekam aż wreszcie ten idiota Chris zrozumie, że nie można mieć wszystkiego. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już jesteś z powrotem. Ja mam teraz tyle nauki, że hej! Koniec semestru jest naprawdę okropny. :)
Na twojego bloga z szablonami zaglądałam już parę razy i muszę przyznać, że cudne robisz te szabloniki. Może byś zrobiła coś dla mnie? :)
No to ja już kończę i zmykam do swoich amonitów (cokolwiek to jest?).
Pozdrawiam i weny życzę <3
Dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga, ale jednym tchem przeczytałam wszystko to, co było dostępne. :) Muszę Ci powiedzieć, że jestem zachwycona i oczarowana. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńAdres swojego opowiadania, zostawiłam w zakładce ze spamem.
Pozdrawiam,
Guardian Angel
Intrygujące, proszę dalej, czekam z zniecierpliwieniem c:
OdpowiedzUsuńTrafiłam wczoraj na bloga i wszystko już przeczytałam :) Mega mi się podoba i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ♥ koniecznie mnie informuj :)
OdpowiedzUsuń