niedziela, 3 listopada 2013

Chapter VI



          Leanne poczuła jak mocny uścisk szybko rozluźnia się i blondyn zabiera rękę. Zerknęła na niego kątem oka i dostrzegła na jego twarzy taki grymas, jakby miał ochotę wszystkich pozabijać. Trochę ją to rozbawiło. Cieszyła się, że wreszcie pojawił się ktoś, kto miał odwagę postawić się Chris’owi. Ktoś, kto zobaczył jaki jest naprawdę. Ktoś, kto zobaczył ciemną stronę idealnego Chris’a.
          - Widzimy się wieczorem – powiedział do niej, poczym wyprostował się. jego wzrok wyraźnie mówił „to jeszcze nie koniec”. Na koniec obrzucił bruneta pogardliwym spojrzeniem, następnie odwrócił się na pięcie i odszedł pospiesznie.
          Chłopak, który stał kawałek dalej zaśmiał się drwiąco pod nosem, zupełnie jakby spodziewał się takiej reakcji ze strony blondyna. Pokręcił głową.
          - Wszystko w porządku? – zapytał zwracając się do dziewczyny. Ona nie patrząc na niego objęła się ramionami.
          - Tak – odparła starając się ukryć drżenie własnego głosu.
          Przybysz zaśmiał się melodyjnie, a Leanne wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu. Jej ciało przeszył dreszcz.
          - Jasne – rzucił z wyczulaną nutką ironii. – Właśnie widzę.
          Leanne zmierzyła go spojrzeniem. Chłopak miał ciemne, nieco przydługie włosy, całe w takim nieładzie, jakby dopiero co wstał z łóżka, a zbyt długa grzywka opadała mu na czoło. Wyraźne rysy twarzy, miękkie usta i piękne oczy koloru nieba, które najbardziej przyciągały uwagę. Kątem oka zerknęła jeszcze na jego koszulkę, która opinała umięśnioną klatkę piersiową.
          Oderwała od niego wzrok i wbiła go w złote liście leżące u jej stóp. Nie bardzo wiedziała, co ma teraz zrobić i osobiście wolałaby, żeby do takiej sytuacji nigdy nie doszło.
          - Nawet jeśli, to nie powinno cię to obchodzić – powiedziała. – Dziękuję ci bardzo za pomoc, ale teraz już muszę iść.
          Nie patrząc na niego chciała go wyminąć , ale chłopak nie pozwolił jej na to, delikatnie łapiąc ją za ramię. Leanne popatrzyła na niego zła, poczym energicznie strąciła jego dłoń ze swojego ramienia. Była mu wdzięczna za to, co zrobił, ale niczego więcej nie chciała od niego.
          - Zostaw mnie – powiedziała ostro.
          Lekko zdezorientowany szybko schował dłoń do kieszeni spodni. Leanne zdała sobie sprawę, że nie powinna reagować tak agresywnie na kogoś, kto tak bardzo jej pomógł i chociaż na chwile, skutecznie przegonił Chris’a.
          - Przepraszam – powiedziała cicho. – Nie powinnam…
          Chłopak, niczym nie zrażony, posłał jej szeroki uśmiech, a ona poczuła jak serce bije jej mocniej niż powinno. Czuła się tak dziwnie i nie bardzo wiedziała, czym może być spowodowane owo dziwne uczucie, którego nawet ona sama nie potrafiła określić.
          - Nic się nie stało – powiedział wzruszając obojętnie ramionami. – Ale skoro nie chcesz mówić o sobie, nie będę wnikał.
          - Dlaczego niby miałabym ci cokolwiek powiedzieć? – zapytała krzyżując ręce na wysokości piersi.
          Popatrzył na nią, przegarnął palcami potargane włosy, poczym po raz kolejny wzruszył ramionami.
          - Czasem łatwiej i lepiej o swoich problemach powiedzieć komuś obcemu – odparł i uśmiechnął się do niej zachęcająco.
          - Hm – mruknęła do siebie. – Może i racja…?
          Chłopak zrobił krok w jej stronę i wyciągnął rękę.
          - Jestem Matt – rzucił. – Mieszkasz gdzieś w pobliżu? Może cię odprowadzić?
          Uśmiechnęła się do niego.
          - Jestem już dużą dziewczynka i sama trafię do domu – powiedziała patrząc na niego kątem oka, poczym ruszyła przed siebie.
          Matt podbiegł do dziewczyny, a potem przez chwilę szedł obok niej nic nie mówiąc. Wsadził ręce do kieszeni i westchnął. Rozejrzał się dookoła.
          - A co jeśli tamten wróci? – zapytał szczerząc się głupkowato.
          Popatrzyła na niego unosząc jedną brew, westchnęła, a na koniec wzniosła oczy ku niebu.
          - Mówiłam ci już, że dam sobie radę – powiedziała, wypowiadając z naciskiem każde słowo.
          Ale on nadal szedł obok niej. Trochę ją to zaczynało bawić. Zachowanie chłopaka było nieco dziwne jak na nieznajomego. Sprawiał wrażenie zupełnie nie poruszonego jej odmowami. Zachowywał się zupełnie jak pies, który mimo wyraźnych znaków i poleceń, merda wesoło ogonem i biegnie tuż obok.
          Bezradna westchnęła i zerknęła na niego kątem oka. Musiała przyznać, że chłopak był przystojny, a niesforne włosy opadające na czoło, dodawały mu takiego chłopięcego, niewinnego uroku.
          - To tu – powiedziała zatrzymując się nagle przed mosiężną, pięknie zdobioną furtką.
          Matt zatrzymał się obok niej i popatrzył na czarną, kutą winorośl, a potem na dom w oddali, rysujący się między drzewami, z których opadły już niemal wszystkie liście. Musiał przyznać, że budynek był imponująco wielki, ale jakoś nie czuł potrzeby, żeby mieć taki sam. To jego ojciec tego chciał i uparcie dążył do tego, by przekonać też swojego syna.
          - Ładnie tu – rzucił i popatrzył na nią zaciekawiony. – Ale nadal nie powiedziałaś mi, jak się nazywasz.
          Dziewczyna rozejrzała się dookoła, a potem również popatrzyła na niego. Prosto w jego oczy, które były tak piękne, tak głębokie, że zdawały się nie mieć dna. Znowu poczuła się dziwnie, a serce zaczęło bić mocniej i szybciej.
          - Leanne – odparła tylko. – Naprawdę to bardzo miłe z twojej strony, że odprowadziłeś mnie aż tu, ale wydaje mi się, że musisz już iść.
          Zaśmiał się na głos.
          - Przez całą drogę miałem nadzieję, że w podzięce za wybawienie cie z opresji, zaprosisz mnie na herbatę… albo coś – uśmiechnął się.
          - „albo coś”? – zapytała zaciekawiona, unosząc jedną brew.
          - Na przykład kawę, albo coś zimnego – wyjaśnił, poczym zaśmiał się. – Na nic innego nie śmiałbym liczyć!
          A potem posłał jej uśmiech, który sprawił, że niemal ugięły się pod nią kolana. Chwilę potem chłopak złapał ją delikatnie za dłoń i musnął ustami, składając subtelny pocałunek.
          - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, moja droga Leanne – mruknął.
          A potem jak gdyby nigdy nic odszedł tam, skąd dopiero co przyszli.
          - Ja też – powiedziała cicho, kiedy zniknął za rogiem.
          Jeszcze przez chwilę stała w miejscu, wpatrując się w miejsce, w którym zniknął, bezwiednie gładząc dłoń, na której poczuła delikatne muśnięcie warg chłopaka. Chwilę potem potrząsnęła głową i szybko wróciła do domu.
          Musiała przyznać, że ten cały Matt wywarł na niej całkiem spore wrażenie. Ponadto był bardzo przystojny. Uśmiechnęła się pod nosem i najciszej jak umiała czmychnęła do swojego pokoju. Nie wychodziła z niego więcej aż do pory obiadowej.




         
Charlotte przekręciła się na drugi bok i popatrzyła w szare niebo za oknem, poczym kątem oka zerknęła na zegarek. Doskonale wiedziała, że powinna już wstać, ale ciepłe łóżko nie pozwalało jej tego zrobić.
          Dziewczyna westchnęła głęboko, poczym z trudem i wielką niechęcią odrzuciła kołdrę na bok, i poczłapała do łazienki. Przechodząc obok drzwi prowadzących na korytarz, usłyszała odgłos kroków. Przystawiła zaciekawiona ucho do drzwi i przez chwilę nasłuchiwała w zamyśleniu. Po chwili otworzyła drzwi i ciekawa wyjrzała na korytarz. Zobaczyła tylko znikającą burzę kręconych włosów, a zaraz potem jej uszu dobiegł trzask zamykanych drzwi.
          Jeszcze przez długi czas zastanawiała się, gdzie Leanne była o tak wczesnej porze. Miała ją o to zapytać, ale siostra nie pojawiła się na śniadaniu. Zmartwiła się. Czuła, że stało się coś złego, ale wiedziała, że Leanne jej o tym nie powie. Będzie udawać, że wszystko jest w porządku, cokolwiek by się nie stało.
          Charlotte westchnęła. Współczuła jej. Współczuła i była zła na to, że spotyka ją takie coś, choć w głębi duszy czuła ulgę, że to nie na niej ciąży obowiązek wyjścia za mąż. Ale Leanne nie zasłużyła na to, żeby spędzić resztę życia z takim człowiekiem. Dlatego też postanowiła, że zrobi wszystko, co będzie mogła, żeby tylko pomóc siostrze.




         
Chris wpadł do swojego gabinetu jak burza, poczym z hukiem rzucił teczkę na biurko, zrzucając przy tym kilka kartek na podłogę. Nie zaprzątając sobie tym zbytnio głowy, podszedł do okna, rozciągającego się niemal na całą ścianę i rozejrzał się. Widział szczyty budynków na tle szarego nieba. Ten widok zawsze go uspakajał. Ale nie tym razem. Był zły. Wręcz wściekły.
          Odrzucił marynarkę do tyłu i położył ręce na biodrach. Był zły na tego dupka, który znikąd pojawił się tam w parku. I na siebie za to, że dał się ponieść emocjom. Nie powinien. Teraz będzie jeszcze trudniej zdobyć Leanne. Po tym, co odstawił w parku, będzie dobrze, jeśli w ogóle nie będzie go unikać.
          Przygryzł palec, tłumiąc krzyk złości. Jeszcze kilka takich głupich wyskoków i będzie mógł zapomnieć o Leanne, o firmie, o powiększeniu majątku i o wszystkim innym, co sobie tak starannie zaplanował.
          Oderwał wzrok od okna, poczym usiadł w wygodnym, obitym skórą fotelu i włączył laptopa. Nie miał natchnienia do pracy i najchętniej wróciłby do domu. Do Leanne. Musiał ją przeprosić za swoje zachowanie, choć wiedział, że może być to trudne.
          Uśmiechnął się kpiąco. Przepraszać? Chris jeszcze nigdy nikogo nie przepraszał. Nikogo, bez wyjątku. Może najwyższy czas to zmienić?
          Pokręcił głową i zaśmiał się na samą myśl. On? Miał przepraszać? Nigdy. Mógł tylko i wyłącznie stwarzać pozory. Grać. A w tym był tak dobry jak nikt inny.
          Pierwsze co zrobił, kiedy laptop był już włączony i gotowy do użytku, wyszukał odpowiednią stronę i przejrzał ją uważnie. Uśmiechnął się cwanie pod nosem. Kliknął w zakładkę „kontakt” i nalazł numer telefonu, który go interesował. Szybko spisał go na kartkę, poczym wyjął telefon i wystukał cyfry na dotykowej klawiaturze.
          - Dzień dobry – zaczął. – Chciałbym zamówić największy i najpiękniejszy bukiet kwiatów, jaki macie w ofercie.




-----------------------------------------------------------
Na początek chcę wszystkich czytających przeprosić za to, że czekaliście, a w zasadzie czekałyście tak długo. Niestety nie byłam w stanie pisać i ogólnie skupić się na czymkolwiek przez jakiś czas. Nie chcę się nad tym rozwodzić i sama nie chcę sobie tego przypominać, bo nie jest to dla mnie łatwe... No cóż, to po pierwsze.
Po drugie, jestem teraz na studiach i wielkimi krokami zbliżają się kolokwia (strasznie to brzmi -.-) i chcąc nie chcąc muszę się pouczyć.
Dlatego też z góry zapowiadam, że nie wiem, kiedy będzie coś nowego. Może za tydzień, może za dwa... Ale tak szczerze powiedziawszy, prognozuję nową notkę dopiero pod koniec listopada. Może początek grudnia.
To dużo czasu, ale mam taką sytuację, plus jeszcze egzaminy, że nie dam rady ogarnąć czegoś wcześniej.

Mam nadzieję, że wytrwacie i będziecie ze mną przez cały czas. I, że mnie nie opuścicie! Komentarze nie są niby najważniejsze, ale lubię czytać Wasze opinie. Po nich zawszę czuję się lepiej ;-) Oczywiście jeśli zrobiłam jakiś błąd, to nie bójcie mi się go wytknąć :-)

Kończę już swój wywód. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że nie był tragiczny. Proszę o wyrozumiałość i... do następnej notki! ;-)

Pozdrawiam Was gorąco! :-)

P.S. Moja droga Ronnie. Proszę, nie smuć się, bo i mi wtedy jest źle. A zwłaszcza wtedy, kiedy nie wiem jak ci pomóc :-( Mam nadzieję, że chociaż troszkę poprawiłam Ci humor tym rozdziałem :-)

7 komentarzy:

  1. Ehhh liczyłam na jakieś super mierzenie oczami, barami czy coś, a Chris dał sobie spokój :/ szkoda
    A Leanne coś trochę za nerwowo zareagowała na Matta, ale ten oczywiście zachował swój czarujący urok i się nie obraził, ani jej nawet nie zganił. Fajny facet :D
    Charlotte, w sumie nie dziwię jej się, że cieszy się, że to nie ona musi się dla rodziny poświęcać, a z drugiej strony szkoda jej siostry, że coś takiego spadnie na nią. Czyżby zamierzała odwieźć Chrisa od małżeństwa z siostrą :D jak tak to dla mnie bomba :D
    No i jeszcze Chris :/ nie lubię go w tym odcinku i nawet jego zabójcza aparycja mu nie pomogła.
    No kurde gdyby nie Matt nie wiadomo co by zrobił Leanne, a ten jeszcze nawet przeprosić nie zamierza i myśli, że jakiś bukiet kwiatów załatwi sprawę :o mam nadzieję, że Leanne je albo wyrzuci albo odda je jemu.

    Rozumiem, że nie masz czasu na pisanie, ja sama też nie mam. I jeszcze te kolokwia :/ wiec czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mogę cię tylko motywować :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach zapomniałam :D
      Właśnie sama miałam podobny pomysł na opowiadanie :D
      Dziewczyna zostaje zmuszona do małżeństwa, ale tak troszeńkę inaczej :D
      buziaki :*

      Usuń
    2. Tak jak mówiłam, nie jestem zadowolona z tego rozdziału, no ale tyle czasu już nie pisałam nic, że aż wstyd! Dlatego dokończyłam to, co zaczęłam w zeszycie i wstawiłam ;-) Nie chciałam już na wstępie bicia po gębie a co gorsza rozlewu krwi xD Ale powiem Ci w sekrecie, że Chris jeszcze dostanie w zęby :P

      Skoro masz pomysł, to dlaczego jeszcze tego nie zrealizowałaś? Ile można czekać?!
      :*

      Usuń
  2. No to generalnie super :D (że dostanie w zęby :D) aż sie nie mogę doczekać :D sama bym mu przyłożyła

    A nie wstawiłam, bo po primo mam 2 blogi do ogarnięcia a czasu mało, a po drugie to za dużo pomysłów w główce siedzi :D
    Nawet mam pewien pomysł na kryminał i nawet zaczęłam pisać, ale ciiii :D Najpierw trzeba skończyć to co się zaczęło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że udało ci się wstawić coś nowego. Będę cierpliwie czekała na następne, bo wiem jak to jest z czasem. Mi też straszliwie go brakuje. Czasem myślę, że piątek powinien być wolny. :)
    A co do twojej notki - genialna. Chociaż tak jak koleżanka wyżej liczyłam na więcej między Matem a Chrisem. Ale cóż, to twój pomysł i ty tutaj rządzisz. ;)
    No i ciekawa jestem co też Leanne zrobi z kwiatkami od Chrisa. Bo ja to mam aż za dużo pomysłów. XD

    Znalazłam jedno powtórzenie: " Był zły. Wręcz wściekły. Odrzucił marynarkę do tyłu i położył ręce na biodrach. Był zły na ..."
    I gdzieś wcześniej widziałam literówkę, ale teraz jej nie mogę znaleźć.

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie a kazdy nastepny rozdzial jest co raz ciekawszy. ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam czytać to opowiadanie i... jestem pod ogromnym wrażeniem. Kocham takie opowieści!
    *-* Pojawił się Matt, wreszcie ktoś przemówił temu zarozumiałemu lalusiowi. Zmieniam zdanie, już nie lubię Chrisa, jego imię tak, ale jako człowieka nie. Chyba się domyślam co się potem stanie, ale nie powiem co. Mam nadzieję, że w końcu się pojawi kolejna część. Jest już styczeń, a notkę pisałaś na początku listopada... Oby się nie okazało, że już nic nie napiszesz! Czekam.
    I mam jedną prośbę, czy byś mogła na moim blog zostawić powiadomienie, że pojawił się kolejny rozdział? Z góry dzięki. ;p
    don-not-leave-me-alone.blogspot.com
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń