Charlotte
złapała małą kremową torebkę i wyszła ze swojego pokoju, poczym szybko podeszła
do drzwi, za którymi mieściło się małe królestwo Leanne. Popatrzyła na zegarek.
Zostało mało czasu, a nie wypadało się spóźniać. Zapukała kilka razy, ale nie
usłyszała nic w odpowiedzi.
- Leanne? – zawołała poprawiając ramiączko swojej białej sukienki. – Długo jeszcze? Pospiesz się! Czekamy na ciebie!
Po chwili drzwi otworzyły się i z pokoju wyszła Leanne. Charlotte popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Leanne roześmiała się widząc zdziwioną i pełną niedowierzania minę młodszej siostry.
- Zobaczyłaś ducha czy jak? – zapytała.
Charlotte zamrugała kilkakrotnie powiekami, poczym westchnęła i skrzyżowała ręce na wysokości piersi.
- Nie wiedziałam, że zmieniłaś zdanie.
Leanne zamknęła za sobą drzwi i przekręciła klucz w zamku, poczym schowała go do małej elegancje, czarnej torebki.
- Nie zmieniłam – powiedziała. – Ale doszłam do wniosku, że płacz w niczym mi nie pomoże.
Obie ruszyły długim korytarzem. Kiedy szły stukot obcasów odbijał się echem od ścian, na których w równych odstępach wisiały różnego rodzaju obrazy. Między nimi wisiały stylowe lampy, oświetlając całą długość korytarza.
Schodząc po schodach Leanne poczuła dziwne ukłucie. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do swojego pokoju i nie zamknąć się tam aż do następnego dnia, ale wtedy byłoby to sprzeczne z tym, co wcześniej postanowiła. Kiedy znalazła się na dole, z dumnie podniesioną głową podeszła do matki.
- Limuzyna już czeka, a ty jak zwykle nie możesz się wyrobić – mruknęła niezadowolona kobieta.
Dziewczyna jak gdyby nigdy nic wyjęła beżowy płaszcz i zarzuciła go na ramiona. Nie odzywała się ani słowem. Bała się, że jej matka powie coś, po czym Leanne rozmyśli się i zostanie w domu. Po czym znowu zacznie płakać. Nie dała się jednak sprowokować.
- Jak raz się gdzieś spóźnimy, nic się nie stanie – powiedziała tylko.
Wszystkie trzy wyszły z domu.
Na podjeździe, tak jak wspomniała matka, czekała już czarna limuzyna. Dziewczyna skrzywiła się. Nie lubiła tego pojazdu. Zawsze sprawiał, że wszyscy ludzie na ulicy zwracali na nią uwagę. Choć nie mogli dojrzeć jej przez szyby, ona czuła na sobie te wszystkie spojrzenia pełne ciekawości i zazdrości. Nie lubiła tego.
- Przynajmniej raz nie możemy jechać czymś innym? – zapytała wsiadając do wnętrza auta. – Najlepiej czymś, co nie rzuca się w oczy?
Matka puściła jej pytanie mimo uszu. Zdenerwowana dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, chcąc za wszelką cenę pohamować wybuch złości i chęć powrotu do domu. Kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, rozluźniła uścisk. Teraz już nie było odwrotu.
- Ładnie wyglądasz – odezwała się Marie. – Myślę, że Chris’owi się spodoba.
Leanne obrzuciła matkę znudzonym i lekko poirytowanym spojrzeniem.
- Według ciebie teraz ładnie wyglądam? – zapytała z sarkazmem. – Teraz, kiedy znalazłaś mi narzeczonego? A wcześniej jak wyglądałam?
Marie odetchnęła głęboko.
- Kochanie, zawsze byłaś piękna – powiedziała. – Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa…
Dziewczyna parsknęła.
- Chcesz, żebym była szczęśliwa, tak? W takim razie dlaczego mieszasz się w moje życie i każesz mi robić coś, czego nie chcę?
- Bo tak będzie najlepiej, rozumiesz? – odparła, poczym dodała jakby dla przekonania samej siebie: - Tak będzie najlepiej.
Leanne odwróciła głowę i wbiła wzrok w okno. Oddychała głęboko i miarowo. Była bliska wybuchu złości, ale za nic nie chciała do tego dopuścić. Na miejsce dojechali w tym samym momencie, w którym dziewczyna uspokoiła się.
Wszystkie wysiadły z auta i stanęły na równym chodniku. Leanne popatrzyła na wejście do restauracji. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej matka i siostra wchodzą już do środka. Wzięła głęboki oddech i szybko ruszyła za nimi, przyklejając do twarzy delikatny uśmiech.
W przestronnym holu odebrano od nowych gości płaszcze i jeden z mężczyzn ubranych w elegancki firmowy mundurek zaprowadził ich do odpowiedniego stolika.
Wchodząc do sali, w której mieściło się wiele okrągłych stolików okrytych białymi obrusami, Leanne miała wrażenie, że oczy wszystkich zebranych zwrócone są właśnie na nich. W rzeczywistości wcale tak nie było. Przy pięknie udekorowanych stołach siedzieli ludzie tacy jak ona. Tacy, na których jej przyjście nie robiło zbyt wielkiego wrażenia. Kobiety w eleganckich sukienkach i mężczyźni w garniturach, a wszystko to było szyte na miarę i bardzo drogie. Mijając kilka stolików, Leanne kątem oka dostrzegła, że niemal każda z obecnych kobiet ma na sobie elegancką biżuterię. Tu diamenty, tam szmaragdy, a jeszcze gdzie indziej brylanty.
Dziewczyna poczuła się dziwnie, mając na sobie tylko delikatny złoty łańcuszek i bransoletkę. Czuła się tak, jakby tu nie pasowała.
Jeszcze zanim dotarły do odpowiedniego stolika, Leanne dostrzegła znajomą blond fryzurę. Poczuła ukłucie strachu. Dopadły ją wątpliwości. Może nie powinna była się tak ubierać? Po co kusić los?
Ale na jakikolwiek odwrót było już zdecydowanie za późno. Kiedy dotarły na miejsce obaj siedzący przy stoliku mężczyźni wstali i przywitali przybyłych gości.
Leanne podeszła do Chris’a, ale zanim zajęła miejsce obok niego, ten ujął jej dłoń i pocałował ją delikatnie. W pierwszej chwili miała ochotę wyrwać się i przyłożyć mu w twarz, ale szybko powstrzymała się przed tym. Zamiast tego uśmiechnęła się.
- Miło cię widzieć – powiedziała, poczym usiadła.
Na stole dostrzegła różnego rodzaju półmiski z pomysłowo zdobionymi daniami, przekąskami i przystawkami, a w centrum tego wszystkiego stał wysoki biały wazon z bukietem pięknych kwiatów. Wokół ich stolika kręciło się wielu kelnerów, którzy co chwila coś przynosili. Jeden z nich przyniósł wino, poczym nalał w każdy kieliszek.
Leanne popatrzyła na biały płyn w kieliszku. Tego wieczoru miała ochotę wypić całą butelkę takiego wina. Chciała się w końcu rozluźnić i sprawić, że problemy chociaż na chwilę od niej odejdą. Jednak ograniczała się tylko do sporadycznych łyków.
Przez całą kolację prawie się nie odzywała. W pewnym momencie Chris nachylił się do niej.
- Co zaprząta twoją śliczną główkę? – zapytał, a na jego ustach pojawił się czarujący uśmiech, za którym bez wątpienia kryła się złośliwość.
A jak ci się wydaje? – przemknęło jej przez myśl. Nie powiedziała jednak tego na głos. Stłumiła w sobie niechęć i popatrzyła mu w oczy.
- Nic specjalnego – odparła i uśmiechnęła się. – Czemu pytasz?
Leanne dostrzegła w jego oczach zdziwienie. Miała ochotę prychnąć lekceważąco, ale tego nie zrobiła. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Tak się tylko zastanawiam – powiedział. – Wyglądałaś na zmartwioną.
- Wydawało ci się.
Chris wyprostował się i wdał się w rozmowę o zaręczynach, czego ona sama starała się uniknąć. Nie chciała tego słuchać. Ale nie miała wyjścia.
- Myślę, że powinny odbyć się jak najszybciej – powiedział blondyn, na co ich rodzice kiwnęli głowami.
- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – zapytała Leanne patrząc na niego.
- Nie – odparł. – Uważam, że trzeba to zrobić jak najszybciej.
Leanne położyła dłoń na jego nodze, dyskretnie, tak, żeby nikt nie zobaczył. Popatrzyła mu w oczy.
- Wolałabym jednak, żebyśmy poczekali z tym przynajmniej tydzień – powiedziała.
Chris popatrzył na nią. Po raz pierwszy miała wrażenie, że chłopak nie wie, co ma zrobić. Wyglądał na lekko zmieszanego i zdezorientowanego. Lekko ścisnęła jego nogę.
- Eee… - urwał, poczym położył dłoń na dłoni dziewczyny. – W zasadzie, to możemy poczekać ten tydzień.
Leanne uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła i mrugnęła do niego zalotnie, na co on głupkowato się wyszczerzył. Miała ochotę tańczyć z radości. Udało jej się to odłożyć przynajmniej na tydzień. Będzie miała więcej czasu, żeby coś wymyślić i nie dopuścić do wszystkiego.
- Wiedziałam, że nie będziesz miał nic przeciwko – mruknęła do niego.
Reszta kolacji minęła na dyskusji dotyczącej całego przyjęcia. Matka Leanne była w siódmym niebie, kiedy tak wszystko planowała. Już wszystko sobie poukładała w głowie. Będzie dużo gości, muzyka, wszędzie bukiety kwiatów, a nawet wspomniała o lodowych rzeźbach. Dziewczyna słuchała tego jednym uchem, nie bardzo się tym przejmując. Postanowiła, że nie dopuści do zaręczyn.
Kiedy odbierali płaszcze Chris szepnął do Leanne:
- Zapraszam cię na spacer. Przyjdę jak tylko wrócimy. Nie musisz się przebierać, wyglądasz cudownie.
Dziewczyna kiwnęła głową i zapięła ostatni guzik, poczym wyszła z restauracji. Przez całą drogę powrotną jej matka wciąż rozwodziła się nad całym tym zamieszaniem związanym z przyjęciem. Udawała, że słucha jej z zaciekawieniem, ale tak naprawdę myślami była zupełnie gdzie indziej. Zastanawiała się, po co Chris zabiera ją na spacer o tak późnej porze?
Ledwie zdążyła wysiąść z auta, a usłyszała znajomy głos. Popatrzyła w tamtym kierunku.
- Co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona.
- Chciałem dopilnować tego, abyś się nie przebrała – odparł i uśmiechnął się.
Leanne miała już na końcu języka złośliwą odpowiedź, ale nie pisnęła ani słówkiem. Podeszła do niego i popatrzyła na niego wyczekująco.
- Masz rację – powiedział i zwrócił się do Marie. – Nie ma pani nic przeciwko?
- Bawcie się dobrze – powiedziała tylko i weszła do domu.
Charlotte ruszyła za nią, na koniec rzucając siostrze spojrzenie pełne współczucia. Potem i ona zniknęła za drzwiami.
Chris wziął dziewczynę pod rękę i razem wyszli na ulicę. Wbrew pozorom dookoła nich kręciło się sporo ludzi. W końcu był piątkowy wieczór. Czas zabawy.
- To ma być jakaś demonstracja? – zapytała unosząc jedną brew. – Chcesz, żeby wszyscy zobaczyli jak bardzo się kochamy?
- Widzę, że dałaś za wygraną – powiedział lekceważąc jej pytania.
Za nic w świecie, dupku – pomyślała i ugryzła się w język, żeby przypadkiem nie wypowiedzieć takich słów. Miała wielką ochotę uciec od niego jak najdalej. Denerwował ją swoim zachowaniem i pewnością siebie.
- Tak – powiedziała cicho. – Doszłam do wniosku, że opór nie ma sensu.
Chris zaśmiał się pod nosem. Chwycił jej drugą dłoń i pocałował ją delikatnie. Popatrzył jej w oczy, które w cieniu latarni były niemal czarne.
- Cieszę się, że w końcu zmądrzałaś – uśmiechnął się uwodzicielsko, poczym pogłaskał ją po policzku. – Wspaniale dzisiaj wyglądałaś.
- Wyglądałam? – uniosła zalotnie jedną brew.
- Wyglądasz – poprawił się, poczym zaśmiał na głos.
Leanne również zaśmiała się, ale cichutko, pod nosem. Przez chwilę szli nic nie mówiąc. Cieszyła się, że Chris niczego się nie domyśla.
Czas zacząć się bawić.
----------------------------------------------------
No i jest nowa notka. Specjalnie dla mojej Ronnie :*
- Leanne? – zawołała poprawiając ramiączko swojej białej sukienki. – Długo jeszcze? Pospiesz się! Czekamy na ciebie!
Po chwili drzwi otworzyły się i z pokoju wyszła Leanne. Charlotte popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Leanne roześmiała się widząc zdziwioną i pełną niedowierzania minę młodszej siostry.
- Zobaczyłaś ducha czy jak? – zapytała.
Charlotte zamrugała kilkakrotnie powiekami, poczym westchnęła i skrzyżowała ręce na wysokości piersi.
- Nie wiedziałam, że zmieniłaś zdanie.
Leanne zamknęła za sobą drzwi i przekręciła klucz w zamku, poczym schowała go do małej elegancje, czarnej torebki.
- Nie zmieniłam – powiedziała. – Ale doszłam do wniosku, że płacz w niczym mi nie pomoże.
Obie ruszyły długim korytarzem. Kiedy szły stukot obcasów odbijał się echem od ścian, na których w równych odstępach wisiały różnego rodzaju obrazy. Między nimi wisiały stylowe lampy, oświetlając całą długość korytarza.
Schodząc po schodach Leanne poczuła dziwne ukłucie. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do swojego pokoju i nie zamknąć się tam aż do następnego dnia, ale wtedy byłoby to sprzeczne z tym, co wcześniej postanowiła. Kiedy znalazła się na dole, z dumnie podniesioną głową podeszła do matki.
- Limuzyna już czeka, a ty jak zwykle nie możesz się wyrobić – mruknęła niezadowolona kobieta.
Dziewczyna jak gdyby nigdy nic wyjęła beżowy płaszcz i zarzuciła go na ramiona. Nie odzywała się ani słowem. Bała się, że jej matka powie coś, po czym Leanne rozmyśli się i zostanie w domu. Po czym znowu zacznie płakać. Nie dała się jednak sprowokować.
- Jak raz się gdzieś spóźnimy, nic się nie stanie – powiedziała tylko.
Wszystkie trzy wyszły z domu.
Na podjeździe, tak jak wspomniała matka, czekała już czarna limuzyna. Dziewczyna skrzywiła się. Nie lubiła tego pojazdu. Zawsze sprawiał, że wszyscy ludzie na ulicy zwracali na nią uwagę. Choć nie mogli dojrzeć jej przez szyby, ona czuła na sobie te wszystkie spojrzenia pełne ciekawości i zazdrości. Nie lubiła tego.
- Przynajmniej raz nie możemy jechać czymś innym? – zapytała wsiadając do wnętrza auta. – Najlepiej czymś, co nie rzuca się w oczy?
Matka puściła jej pytanie mimo uszu. Zdenerwowana dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, chcąc za wszelką cenę pohamować wybuch złości i chęć powrotu do domu. Kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, rozluźniła uścisk. Teraz już nie było odwrotu.
- Ładnie wyglądasz – odezwała się Marie. – Myślę, że Chris’owi się spodoba.
Leanne obrzuciła matkę znudzonym i lekko poirytowanym spojrzeniem.
- Według ciebie teraz ładnie wyglądam? – zapytała z sarkazmem. – Teraz, kiedy znalazłaś mi narzeczonego? A wcześniej jak wyglądałam?
Marie odetchnęła głęboko.
- Kochanie, zawsze byłaś piękna – powiedziała. – Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa…
Dziewczyna parsknęła.
- Chcesz, żebym była szczęśliwa, tak? W takim razie dlaczego mieszasz się w moje życie i każesz mi robić coś, czego nie chcę?
- Bo tak będzie najlepiej, rozumiesz? – odparła, poczym dodała jakby dla przekonania samej siebie: - Tak będzie najlepiej.
Leanne odwróciła głowę i wbiła wzrok w okno. Oddychała głęboko i miarowo. Była bliska wybuchu złości, ale za nic nie chciała do tego dopuścić. Na miejsce dojechali w tym samym momencie, w którym dziewczyna uspokoiła się.
Wszystkie wysiadły z auta i stanęły na równym chodniku. Leanne popatrzyła na wejście do restauracji. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej matka i siostra wchodzą już do środka. Wzięła głęboki oddech i szybko ruszyła za nimi, przyklejając do twarzy delikatny uśmiech.
W przestronnym holu odebrano od nowych gości płaszcze i jeden z mężczyzn ubranych w elegancki firmowy mundurek zaprowadził ich do odpowiedniego stolika.
Wchodząc do sali, w której mieściło się wiele okrągłych stolików okrytych białymi obrusami, Leanne miała wrażenie, że oczy wszystkich zebranych zwrócone są właśnie na nich. W rzeczywistości wcale tak nie było. Przy pięknie udekorowanych stołach siedzieli ludzie tacy jak ona. Tacy, na których jej przyjście nie robiło zbyt wielkiego wrażenia. Kobiety w eleganckich sukienkach i mężczyźni w garniturach, a wszystko to było szyte na miarę i bardzo drogie. Mijając kilka stolików, Leanne kątem oka dostrzegła, że niemal każda z obecnych kobiet ma na sobie elegancką biżuterię. Tu diamenty, tam szmaragdy, a jeszcze gdzie indziej brylanty.
Dziewczyna poczuła się dziwnie, mając na sobie tylko delikatny złoty łańcuszek i bransoletkę. Czuła się tak, jakby tu nie pasowała.
Jeszcze zanim dotarły do odpowiedniego stolika, Leanne dostrzegła znajomą blond fryzurę. Poczuła ukłucie strachu. Dopadły ją wątpliwości. Może nie powinna była się tak ubierać? Po co kusić los?
Ale na jakikolwiek odwrót było już zdecydowanie za późno. Kiedy dotarły na miejsce obaj siedzący przy stoliku mężczyźni wstali i przywitali przybyłych gości.
Leanne podeszła do Chris’a, ale zanim zajęła miejsce obok niego, ten ujął jej dłoń i pocałował ją delikatnie. W pierwszej chwili miała ochotę wyrwać się i przyłożyć mu w twarz, ale szybko powstrzymała się przed tym. Zamiast tego uśmiechnęła się.
- Miło cię widzieć – powiedziała, poczym usiadła.
Na stole dostrzegła różnego rodzaju półmiski z pomysłowo zdobionymi daniami, przekąskami i przystawkami, a w centrum tego wszystkiego stał wysoki biały wazon z bukietem pięknych kwiatów. Wokół ich stolika kręciło się wielu kelnerów, którzy co chwila coś przynosili. Jeden z nich przyniósł wino, poczym nalał w każdy kieliszek.
Leanne popatrzyła na biały płyn w kieliszku. Tego wieczoru miała ochotę wypić całą butelkę takiego wina. Chciała się w końcu rozluźnić i sprawić, że problemy chociaż na chwilę od niej odejdą. Jednak ograniczała się tylko do sporadycznych łyków.
Przez całą kolację prawie się nie odzywała. W pewnym momencie Chris nachylił się do niej.
- Co zaprząta twoją śliczną główkę? – zapytał, a na jego ustach pojawił się czarujący uśmiech, za którym bez wątpienia kryła się złośliwość.
A jak ci się wydaje? – przemknęło jej przez myśl. Nie powiedziała jednak tego na głos. Stłumiła w sobie niechęć i popatrzyła mu w oczy.
- Nic specjalnego – odparła i uśmiechnęła się. – Czemu pytasz?
Leanne dostrzegła w jego oczach zdziwienie. Miała ochotę prychnąć lekceważąco, ale tego nie zrobiła. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Tak się tylko zastanawiam – powiedział. – Wyglądałaś na zmartwioną.
- Wydawało ci się.
Chris wyprostował się i wdał się w rozmowę o zaręczynach, czego ona sama starała się uniknąć. Nie chciała tego słuchać. Ale nie miała wyjścia.
- Myślę, że powinny odbyć się jak najszybciej – powiedział blondyn, na co ich rodzice kiwnęli głowami.
- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – zapytała Leanne patrząc na niego.
- Nie – odparł. – Uważam, że trzeba to zrobić jak najszybciej.
Leanne położyła dłoń na jego nodze, dyskretnie, tak, żeby nikt nie zobaczył. Popatrzyła mu w oczy.
- Wolałabym jednak, żebyśmy poczekali z tym przynajmniej tydzień – powiedziała.
Chris popatrzył na nią. Po raz pierwszy miała wrażenie, że chłopak nie wie, co ma zrobić. Wyglądał na lekko zmieszanego i zdezorientowanego. Lekko ścisnęła jego nogę.
- Eee… - urwał, poczym położył dłoń na dłoni dziewczyny. – W zasadzie, to możemy poczekać ten tydzień.
Leanne uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła i mrugnęła do niego zalotnie, na co on głupkowato się wyszczerzył. Miała ochotę tańczyć z radości. Udało jej się to odłożyć przynajmniej na tydzień. Będzie miała więcej czasu, żeby coś wymyślić i nie dopuścić do wszystkiego.
- Wiedziałam, że nie będziesz miał nic przeciwko – mruknęła do niego.
Reszta kolacji minęła na dyskusji dotyczącej całego przyjęcia. Matka Leanne była w siódmym niebie, kiedy tak wszystko planowała. Już wszystko sobie poukładała w głowie. Będzie dużo gości, muzyka, wszędzie bukiety kwiatów, a nawet wspomniała o lodowych rzeźbach. Dziewczyna słuchała tego jednym uchem, nie bardzo się tym przejmując. Postanowiła, że nie dopuści do zaręczyn.
Kiedy odbierali płaszcze Chris szepnął do Leanne:
- Zapraszam cię na spacer. Przyjdę jak tylko wrócimy. Nie musisz się przebierać, wyglądasz cudownie.
Dziewczyna kiwnęła głową i zapięła ostatni guzik, poczym wyszła z restauracji. Przez całą drogę powrotną jej matka wciąż rozwodziła się nad całym tym zamieszaniem związanym z przyjęciem. Udawała, że słucha jej z zaciekawieniem, ale tak naprawdę myślami była zupełnie gdzie indziej. Zastanawiała się, po co Chris zabiera ją na spacer o tak późnej porze?
Ledwie zdążyła wysiąść z auta, a usłyszała znajomy głos. Popatrzyła w tamtym kierunku.
- Co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona.
- Chciałem dopilnować tego, abyś się nie przebrała – odparł i uśmiechnął się.
Leanne miała już na końcu języka złośliwą odpowiedź, ale nie pisnęła ani słówkiem. Podeszła do niego i popatrzyła na niego wyczekująco.
- Masz rację – powiedział i zwrócił się do Marie. – Nie ma pani nic przeciwko?
- Bawcie się dobrze – powiedziała tylko i weszła do domu.
Charlotte ruszyła za nią, na koniec rzucając siostrze spojrzenie pełne współczucia. Potem i ona zniknęła za drzwiami.
Chris wziął dziewczynę pod rękę i razem wyszli na ulicę. Wbrew pozorom dookoła nich kręciło się sporo ludzi. W końcu był piątkowy wieczór. Czas zabawy.
- To ma być jakaś demonstracja? – zapytała unosząc jedną brew. – Chcesz, żeby wszyscy zobaczyli jak bardzo się kochamy?
- Widzę, że dałaś za wygraną – powiedział lekceważąc jej pytania.
Za nic w świecie, dupku – pomyślała i ugryzła się w język, żeby przypadkiem nie wypowiedzieć takich słów. Miała wielką ochotę uciec od niego jak najdalej. Denerwował ją swoim zachowaniem i pewnością siebie.
- Tak – powiedziała cicho. – Doszłam do wniosku, że opór nie ma sensu.
Chris zaśmiał się pod nosem. Chwycił jej drugą dłoń i pocałował ją delikatnie. Popatrzył jej w oczy, które w cieniu latarni były niemal czarne.
- Cieszę się, że w końcu zmądrzałaś – uśmiechnął się uwodzicielsko, poczym pogłaskał ją po policzku. – Wspaniale dzisiaj wyglądałaś.
- Wyglądałam? – uniosła zalotnie jedną brew.
- Wyglądasz – poprawił się, poczym zaśmiał na głos.
Leanne również zaśmiała się, ale cichutko, pod nosem. Przez chwilę szli nic nie mówiąc. Cieszyła się, że Chris niczego się nie domyśla.
Czas zacząć się bawić.
----------------------------------------------------
No i jest nowa notka. Specjalnie dla mojej Ronnie :*
Nie mam dzisiaj natchnienia na wywody... Jeśli zrobiłam jakieś błędy to przepraszam i obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy :)
Uwielbiam Leanne, no po prostu uwielbiam :D Chociaż sama na jej miejscu pewnie przyłożyłabym typowi prosto w szczękę, za tę przesadną pewność siebie. Rozdział przeczytany jednym tchem, wiec ewentualnych błędów nie zauważyłam.
OdpowiedzUsuńA Chris to dupek, szkoda że nie widzi, że jedyne czego chce Leanne to uciec od niego w siną w dal i w zasadzie może właśnie to powinna zrobić. Ależ co ja mówię, przecież nie odmówię dziewczynie zabawy :D
Czekam na szybciuteńki następny
Mój Boże, ja bym go zabiła. Byłam w szoku, kiedy Leanne na tej kolacji, tak owinęła sobie Chrisa wokół palca. Faceci są tacy... Prymitywni! Wystarczy się uśmiechnąć i go dotknąć, a już. "Skoczysz z mostu?" "Jasne, czemu nie?". Chris to tego eksponat A. Czuje, że Anne coś wymyśli i to nie będzie tylko tydzień, a Chrisu na to pójdzie, no bo jak, kobiecie odmówić, jeszcze w sukience? Jest głupi i ślepy, ot co, że nie widzi, jak Anne się świetnie bawi. Jestem ciekawa, co tego wieczoru robili i jak go jeszcze "podpuszczała". Btw. Jej matka jest wyjątkowo bezmyślna, nawet pomijając, że Chris ma być mężem Leanne i ma kase, to jednak jakoś powinna o te córkę dbać, martwić się, a ona puszcza ją z takim... Takim ponętnym blondynem, na jakiś spacer po nocy.
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam błędów(a szkoda ;|), może tylko nie pasowały mi dwa zdania w jednym z akapitów, mianowicie to, o wiszących obrazach i wiszących lampach. Powtarza się i musiałam Ci to wytknąć, bo nie mam się do czego inne przyczepić, a lubię :]
Od razu mi się poprawił nastrój po przeczytaniu :D Musisz pisać więcej notek specjalnie dla mnie. Więc lepiej się zawijaj, ale szybko, a jutro, jak wrócę do domu, znów biedna i schorowana, chcę widzieć rozdział na Twoim nowym blogu, ewentualnie innym, ale coś widzieć chcę ;)
Moim zdaniem ona dobrze robi, że zachowuje pozory. W końcu Chris to typ zdobywcy, chce ją mieć, bo ona go nie chce, największe prawdopodobieństwo, że da sobie spokój będzie jeżeli ona nieco spuści z tonu. Z drugiej strony poziomie Chris też wydaję się być miły i dobry, choć zapewne pokaże niejednokrotnie jeszcze swój okropny charakterek. No dobra trochę było mi go w pewnych momentach żal, bo ona go nie chce i w normalnych warunkach odpychała by te wszystkie zaloty, ale przez matkę po prostu niema na to szans, on za to zamiast być jakoś hamowany to napala się coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam