wtorek, 17 września 2013

Chapter III



          Leanne-Ann niemal biegiem wróciła do swojego pokoju, z donośnym hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Czuła, że oczy pieką ją coraz bardziej, a w kącikach zbierają się łzy. Oparła się plecami o drzwi poczym osunęła, aż całkiem usiadła na podłodze. Zakryła twarz dłońmi. Poczuła jak pierwsze łzy spływają po jej policzkach. Gorące i słone. Pozwoliła im płynąć swobodnie. Nie martwiła się o rozmazany tusz.
          Załamana, niezrozumiana i rozdarta. Doskonale wiedziała, że gdyby ojciec żył, nigdy by nie dopuścił, żeby stało się coś takiego. Nawet gdyby byli na skraju bankructwa. Nigdy nie kazałby zrobić jej czegoś, co by było wbrew jej woli. Pokręciła bezradnie głową. Co miała robić?
          Westchnęła zrezygnowana i podniosła się, poprawiając sukienkę. Nie chciała już tego dnia wychodzić z pokoju, jednak wiedziała, że to jest zupełnie niemożliwe. Chris z ojcem siedział tam na dole razem z jej matką. Zupełnie jakby nie mogli wrócić do siebie. Jakby nie mógł zniknąć z tego domu. I z mojego życia – pomyślała.
          Poszła do łazienki. Położyła dłonie na umywalce i popatrzyła w lustro, a to, co tam zobaczyła niemal ją wystraszyło. Wlepiła czerwone od płaczu oczy w czarne smugi na policzkach. Przymknęła powieki i wzniosła twarz do nieba. Życie nie zawsze jest proste – pomyślała. – Czasem trzeba podejmować decyzje, z których nie jesteśmy zadowoleni.
          I tak było tym razem. Gdy Leanne zgodzi się wyjść za Chrisa, będzie do końca życia nieszczęśliwa. Jednak gdy tego nie zrobi, złamie serce swojej matce. Dziewczyna zacisnęła usta. Nie chciała ani jednego, ani drugiego. Niestety wiedziała, że to niemożliwe. Czego by nie zrobiła, musiała liczyć się z tym, że którejś z nich przyjdzie cierpieć.
          Popatrzyła jeszcze raz na swoje odbicie i skrzywiła się. Wyglądała strasznie. Szybko sięgnęła po odpowiedni płyn i zmyła czarne smugi. Na koniec jeszcze opłukała twarz wodą. Czuła jak w kącikach oczu zbierają się nowe łzy, które poprzedzało znajome pieczenie pod powiekami. Ze złością wytarła dwie świeże kropelki i odłożyła ręcznik. Postanowiła, że nie zmieni zdania. Postanowiła, że nie ulegnie namowom i naciskom. Uniosła dumnie głowę i popatrzyła wyzywająco w lustro.
          - Nie dam się tak łatwo – mruknęła i uśmiechnęła się pod nosem.
          Była ciekawa, do czego posunie się Chris żeby ją zdobyć. Co będzie zdolny zrobić, aby osiągnąć swój cel.




         Marie opuściła salon obwieszczając zebranym, że zaraz wróci. Chris posłał jej uśmiech, a kiedy tylko zniknęła za drzwiami uśmiech zniknął z jego twarzy, a on sam opadł na kanapę obitą skórą.
          - Wydaje mi się, że nie powinieneś się tak zachowywać, synu – powiedział Richard Black zajmując miejsce naprzeciwko syna.
          - A ja nie widzę w tym nic złego – odparł blondyn. – Wprost przeciwnie. Bardzo mi się to podoba.
          Stary Black zmierzył Chris’a wzrokiem. Nie był zadowolony z zachowania i poczynań syna. Nigdy nie był, odkąd przestał przynosić ze szkoły dobre stopnie. Mężczyzna westchnął. Gdyby mógł cofnąć czas, wszystko by naprawił. Naprawiłby relacje z synem. I błędy, które popełnił. Jednak wiedział, że to niemożliwe i teraz musiał się męczyć z tym, o co nie zadbał kiedyś.
          Chris od zawsze był rozpieszczany. Miał wszystko na skinienie palca, ojca, który pracował na jego utrzymanie i matkę, która kochała go nad życie, a której miłości nie uszanował. Od zawsze był złośliwy, uparty i nieprzewidywalny, ale dopiero po śmierci matki dał to wszystkim odczuć. Zdobywał wszytko, czego chciał nie zwracając uwagi na konsekwencje.
          - Zastanów się nad tym, co robisz – powiedział Richard. – Przecież wokół ciebie jest tyle innych dziewczyn gotowych na małżeństwo, a ty wybrałeś sobie akurat tę, która tego nie chce.
          Chris obrzucił go znudzonym spojrzeniem i wyprostował się, poczym splótł palce obu dłoni, jakby zastanawiał się nad tym, co ma powiedzieć. Mężczyzna wiedział, że to tylko pozory. Wiedział, co za chwilę usłyszy.
          - To nie twój interes, z kim się żenię – powiedział.
          - A właśnie, że mój – odparł. – Zastanów się. Poza tym jeszcze masz czas na małżeństwo!
          Chris zaśmiał się drwiąco i spojrzał w oczy ojcu.
          - Czy mi się wydaje, czy próbujesz mnie do czegoś przekonać? – pokręcił z politowaniem głową. – Znasz mnie tyle lat i jeszcze się nie nauczyłeś, że mnie się nie da przekonać?
          - Nie bądź niemądry…
          - Zamknij się wreszcie i przestań mi mówić co mam robić, a czego nie – warknął przerywając ojcu wpół zdania. – Sam potrafię o siebie zadbać. Czasy, kiedy mogłeś mną dyrygować już dawno się skończyły. A teraz możesz siedzieć, uśmiechać się i przynajmniej udawać, że zależy ci na moim szczęściu.
          Przez chwilę obaj mierzyli się wzrokiem. Przestali dopiero wtedy, gdy usłyszeli zbliżające się kroki pani domu.
          - Czy jest jakiś problem? – zapytała siadając w fotelu.
          - Ależ skąd – Chris posłał jej szeroki uśmiech. – Wszystko jest w porządku. Właśnie rozmawialiśmy o przyjęciu zaręczynowym. Uważamy, że powinno odbyć się jak najszybciej. Prawda, tato?
          Richard popatrzył na nich słabo się uśmiechając i tylko kiwnął lekko głową. Nie odezwał się ani słowem.
          - W zupełności się z wami zgadzam – Marie złożyła dłonie na kolanach. – Kazałam zaparzyć herbatę.
          - Wspaniale – powiedział Chris. – Herbata to dobry pomysł.
          Richard wyprostował się i poprawił krawat.
          - Niedługo będziemy musieli wrócić do domu – oznajmił. – Nie wypada nam gościć tu tak długo.
          - Ależ co pan mówi! Miałam nadzieję, że zostaniecie na obiedzie – rzekła Marie.
          - Oczywi… – zaczął Chris.
          - Nie – przerwał mu ojciec. – Mamy do załatwienia kilka ważnych spraw. Spotkamy się na kolacji, dobrze? – posłał jej przepraszający uśmiech.
          - No cóż, trudno – powiedziała. – W takim razie zobaczymy się wieczorem.




          Leanne usłyszała ciche pukanie do drzwi. Podeszła do nich, starając się stąpać jak najciszej. Powoli przekręciła klucz i nacisnęła klamkę. Serce biło jej jak oszalałe a w duchu modliła się żeby to nie był Chris. Kiedy otworzyła drzwi, jej oczom ukazała się uśmiechnięta Charlotte. Leanne odetchnęła z ulgą, czując jak z serca spada jej ogromny ciężar. Przesunęła się i wpuściła siostrę do środka.
          - Od kiedy to zamykasz się na cztery spusty? – zaśmiała się Charlotte.
          Leanne zamknęła za nią drzwi i przekręciła klucz.
          - Odkąd wszyscy zmówili się, żeby wydać mnie za mąż – odparła ponuro i podeszła do okna obejmując się ramionami. – Masz jakiś konkretny interes, czy przychodzisz w odwiedziny?
          Charlie podeszła do łóżka i usiadła na nim. Przelotnie zerknęła na książkę, jaka leżała kilka centymetrów od niej. Nigdy nie mogła zrozumieć siostry, która zamiast czytać książki o miłości, czytała o zabójstwach. Charlie nie lubiła kryminałów. Wolała spokojniejsze i przyjemniejsze książki.
          - Przyszłam pogadać – odparła.
          - O czym? – Leanne popatrzyła na nią wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu.
          - I podnieść cię na duchu – dodała. – Wiem, że nie jest ci łatwo.
          - Nie jest mi łatwo? – prychnęła, a w jej oczach pojawiły się iskierki bezsilnej złości. Odetchnęła głęboko i powtórzyła ciszej: - Nie jest mi łatwo… A co ty możesz o tym wiedzieć?
          Dziewczyna zamyśliła się.
          - Masz rację – westchnęła. – Skąd ja mogę wiedzieć jak się czujesz? Cieszę się, że nie jestem w takiej sytuacji…
          - Jeśli chciałaś poprawić mi humor, to ci się nie udało – warknęła Leanne i odwróciła głowę, wbijając wzrok w daleki punkt za oknem. – To wszystko, co miałaś mi do powiedzenia?
          Charlotte wstała i podeszła do Leanne kręcąc głową.
          - Przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało – powiedziała przytulając ją. – Nie chciałam. Uważam, że nikt nie powinien mówić ci, co masz robić i całkowicie jestem po twojej stronie, Leanne.
          - Dziękuję – szepnęła, a oczy znowu zaczęły ją piec. – Ale już za późno.
          - Nie mów tak. Może porozmawiam jeszcze z mamą? Przekonam ją jakoś…
          Leanne popatrzyła na nią, poczym znowu wbiła wzrok w dal.
          - Możesz próbować – powiedziała zrezygnowana. – Ale nie wydaje mi się, że coś osiągniesz.
          - Hej, ale chyba nie zamierzasz się poddać? – uśmiechnęła się.
          - Nie – odwzajemniła słaby uśmiech. – Póki co, będę zapierać się rękami i nogami. Nie dam się tak łatwo.
          - I tak trzymaj – Charlotte wyszczerzyła się. – A teraz idę. Muszę przygotować się na tą całą kolację.
          Leanne kiwnęła głową, jeszcze raz przytuliła siostrę i pozwoliła jej wyjść z pokoju. Kiedy za Charlotte zamknęły się drzwi, szatynka podeszła do dużej szafy stojącej w rogu pokoju. Ubrania, które znajdowały się wewnątrz drewnianych ścian były tylko niewielką częścią tego, co znajdowało się w garderobie przylegającej do jej pokoju. Uwielbiała kupować nowe ubrania i buty. A tych ostatnich nigdy nie potrafiła sobie odmówić.
          Popatrzyła w okno. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać i niebo stopniowo przechodziło z błękitu, przez pomarańcz i czerwień, aż po atramentową czerń. Robiło się późno. Czas najwyższy, żeby wziąć się do roboty i wyszykować na kolację, na której wszystko zostanie ustalone. Na przedstawienie, podczas którego będzie musiała grać i udawać zainteresowanie, skrywając głęboko w sobie smutek i dusząc łzy.
          Zacisnęła powieki. Na samą myśl, że ma tam iść czuła mdłości i zawroty głowy. Westchnęła i przetarła twarz dłońmi. Musiała zebrać się w sobie. Przecież nie odda się tak łatwo w cudze pragnienia. Nie podda się. Nie pozwoli, żeby ktoś kierował jej życiem.
          Sięgnęła do wnętrza szafy i wyjęła z niej różową sukienkę, ozdobioną delikatną koronką tego samego jasnego koloru. Powiesiła ją na krześle, a z dna szafy wyciągnęła jeszcze czarne balerinki. Postawiła je obok łóżka i niezbyt zadowolona poszła do łazienki.
          Po szybkim prysznicu stanęła przed umywalką. Popatrzyła w lusterko i sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Chwilę potem czyściła zęby w zamyśleniu. Chris jest człowiekiem, który nie waha się, aby osiągnąć cel. Zdobyć wymarzoną rzecz. Jest gotów poświęcić wszystko co ma…
          Leanne doszła do wniosku, że im bardziej będzie stawiać opór, tym bardziej Chris zaangażuje się i będzie chciał wszystko przyspieszyć. Może najwyższy czas przestać się zapierać? Może czas poddać się i płynąć z prądem?
          Przygryzła szczoteczkę. Nie. Nie podda się. Będzie grała na czas. Może, gdy Chris zobaczy, że zmieniła zdanie, odpuści? Poszuka jakiejś trudniejszej zdobyczy? Wypluła pastę do zlewu i wypłukała usta. Przede wszystkim nie mogła dać po sobie poznać, że nie chce. Musiała się przemóc.
          Zła odłożyła szczoteczkę do kubka i wbiła wzrok w swoje odbicie. Wiedziała, że matka nie zmieni zdania. Chris może odpuści. Dlaczego do tego czasu ma siedzieć i płakać? Po co ma się martwić na zapas?
          Wytarła twarz, pociągnęła za gumkę i rozpuściła swoje długie włosy. Kręcone pasma opadły jej na ramiona i plecy. Jeszcze raz spojrzała w lustro i wróciła do pokoju. Złapała różową sukienkę i buty, które wyjęła, poczym schowała je z powrotem do szafy. Zamiast tego wyjęła z niej elegancką, czarną sukienkę i tego samego koloru szpilki.
          Zrzuciła miękki szlafrok, który chwilę potem wylądował na łóżku i szybko założyła czarną koronkową bieliznę. Uśmiechnęła się pod nosem. Nie to żeby coś planowała, ale lubiła ją i czuła się w niej najlepiej.
          Wróciła do łazienki. Z półeczki przy lusterku wzięła cień do oczu i delikatnie ozdobiła nim powieki. Następnie szybkim ruchem narysowała dwie czarne linie na górnych powiekach. Na koniec podkreśliła oczy kredką i tuszem do rzęs. Uśmiechnęła się, zadowolona z efektu.
          Wpadła do pokoju i założyła sukienkę. Przez następne kilka minut gimnastykowała się przed lusterkiem, starając się dosunąć suwak na plecach. W końcu się udało i zadowolona popatrzyła na swoje odbicie. Krótka, obcisła sukienka na ramiączkach. Blondynowi oczy wyjdą na wierzch. Umalowała jeszcze usta czerwoną szminką, poczym przegarnęła palcami włosy.
           Założyła buty i usiadła przed toaletką w kącie pokoju. Otworzyła drewnianą szkatułkę, poczym wyjęła z niej drobne złote kolczyki, delikatny łańcuszek i bransoletkę. Na koniec spryskała się swoimi ulubionymi, słodkimi perfumami.
          Popatrzyła w swoje odbicie.
          Chris lubi się bawić i zdobywać. Dlaczego ona ma siedzieć w pokoju i płakać? Czas otrzeć łzy i wziąć wszystko w swoje ręce.




-----------------------------------------------------------------
Jest kolejny rozdział. Z góry przepraszam za zwłokę i za wszelkie błędy jakie zrobiłam! Ostatnio z pośpiechu napisałam "może łez" zamiast "morze łez" i  P E W N A  O S O B A  ciągle mi to wypomina :-P No, ale koniec żartów.
Mam dla Was, może przykrą, może nie, wiadomość. Otóż postanowiłam zacząć pisać nowe, kolejne już opowiadanie. Postaram się w czwartek wszystko "ogarnąć" i oczywiście, jeśli tylko zechcecie, poinformuję Was o tym ;-)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jedyne co mogę obiecać to to, że następny rozdział postaram się wstawić szybciej. Przez to siedzenie w domu strasznie się rozleniwiłam, przepraszam ;-) Poprawię się ;-)

4 komentarze:

  1. No ja mam szczerą nadzieję, że się poprawisz :P
    A nowe opowiadanie dodam TWOJE opowiadanie, nie może być zła wiadomością :D

    I brawo dla Leanne, niech dziewczyna nie daje sobą dyrygować ani matce, ani temu zadufanemu w sobie typowi( który jest cholernie słodki). Ciesze się, że postanowiła z nim walczyć, czas otrzeć łzy i znaleźć sposób na wybicie typowi tego pomysłu z głowy. Dobrze, że przynajmniej siostra ją wspiera, bo matka to ma naprawdę nie równo pod sufitem, tak sprzedawać córkę :/ nie lubię jej.
    A Chris to jednak mały rozpieszczony dzieciak, szkoda że jego ojciec nie może nad nim zapanować. Ale moim zdaniem powinien spróbować nałożyć na niego jakieś granice, odebranie kasy na pewno coś by zdziałało. Cóż jak widać jego ojciec jest tchórzem.
    Czekam na kolejny, tylko plizzz nie każ czekać mi aż tyle :P

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę bardzo, awansowałam na P E W N Ą O S O B E :D Jeśli to obelga, to wyleję głębokie może łez... Dziś nie znalazłam żadnych błędów, prócz tego, który już Ci napisałam, pozbawiłaś mnie szansy na wykpienie Ciebie i Twojej ortografii, którą rzadko zdarza mi się widzieć niepoprawną. Zero zabawy. Ann jest w strasznej huśtawce emocjonalnej, przechodziła od smutku, przez złość, do determinacji. Czułam na własnej skórze, jak bardzo zdruzgotana jest, biedaczce aż się miesza w głowie, coś czuje. Ciekawa jestem, co Chrisu powie, na jej nowy image i zdanie. I czy na kolacji zjawi się jakiś rycerz na białym koniu(albo harleyem, żeby pasowało do tego ubioru) i porwie ją z łapsk tego paskudnego - ale jakże przystojnego - Chrisa. Ale i tak, Matthew'owi, to on może buty czyścić(jak ja Panu Antoniemu Antolakowi, jak już Ci wspominałam)... I właściwie, to zasłużyłaś sobie, moja droga, na opieprzenie, bo rozdział to był tak dawno, że ja musiałam przeczytać końcówkę poprzedniego, żeby sobie przypomnieć, o co chodziło i na czym się skończyło. Oby ta(marna) reprymenda do Ciebie dotarła. I bierz się za to drugie opowiadanie, bo jestem ciekawa, co tym razem wymyśliłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzydko z mojej strony, ale lubię kiedy bohaterzy stają na rozstaju dróg i każde wyjście jest w takiej chwili złe. Takie wątki czynią opowiadanie ciekawszym. Przeczytałam cały rozdział z zapartym tchem, każdy lubi na chwilę przenieść się do luksusowych zakątków, których niema na co dzień, choć oczywiście stukrotnie wole swoje życie.

    Jeżeli chodzi o wizerunki bohaterów to dla mnie Chris jest zabójczo przystojny, mimo że charakter ma ciemny i uparty, ale co się dziwić? Wszystko wynika z tego, co stało się w jego życiu dotychczas, ludzie rozpieszczeni mają tak, że biorą to co chcą, a już kiedy czegoś się im zabrania to najgorsze co można sobie wymyślić. Czekam, aż przedstawisz nam Matthew i mam nadzieję, że nie będzie on czekoladowo-słodki :)
    O naszej głównej bohaterce wyrobię sobie zdanie zxapewne w dalszych częściach opowiadania.

    Pozdrawiam
    zemsta-uczuc

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :)
    Czytam to dopiero teraz, bo z laptopa korzystam tylko w weekendy. Mam za dużo nauki i za mało czasu, żeby oddać się blogowaniu dwadzieścia cztery godzina na dobę, siedem dni w tygodniu :/
    Ale wracając.
    Rozdział (rozdziały)bardzo, bardzo mi się podobały! Ale padłam na zawał serca (a właściwie to spadłam z krzesła, gdy dowiedziałam się, że główny bohater (jeden z głównych )ma na imię Chris. Nie pytaj dlaczego ;)
    Co do głównej bohaterki ... hmm... wydaje mi się bardzo sympatycznym stworzonkiem z małym pazurkiem :)
    Czekam na czwórkę i zapraszam do mnie na nowy rozdział :)

    u-progu-wojny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń